Był czas, gdy biegał po bieżni na 400 czy 800 metrów, później biegał z ulotkami, uciekając przed milicją. Gdy lat przybyło, zaczął startować w maratonach, a w 2000 roku pobiegł do Rzymu odwiedzić Jana Pawła II.
Bieganie to dla mnie sposób na życie. Dbam w ten sposób o sprawność ciała, ale i o równowagę w rodzinie czy w pracy. To też okazja, by trochę pomedytować. Gdy biegam kilkadziesiąt kilometrów, mam czas na wiele rzeczy, też na modlitwę różańcową i Koronkę do Miłosierdzia Bożego – mówi gorzowianin Marek Rusakiewicz.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.