Szkoła życia i miłości

ks. Witold Lesner

|

Gość Zielonog.-Gorz. 04/2013

publikacja 24.01.2013 00:00

Gorzowianka w Zambii. – Piasek w zębach, wiatr w uszach, radość w oczach. Tak zaczyna się nasza pierwsza wyprawa do buszu. Siedzimy na pace samochodu księdza Andrzeja i czujemy się niczym na Safari. Krajobraz jak z pocztówki. Jeszcze jakiś czas temu nigdy bym nie pomyślała, że będę kiedyś w Afryce. Niesamowite! – mówi o swojej wyprawie Anna Gordzijewska.

  Oratorium w Kabwe to ogromny namiot. Tutaj dzieci bawią się, jedzą i modlą  Oratorium w Kabwe to ogromny namiot. Tutaj dzieci bawią się, jedzą i modlą
ReprodukcjA ks. Witold Lesner

Minęły już cztery miesiące odkąd nasza diecezjanka w ramach projektu Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego w Warszawie wyjechała do Kabwe. 18 września z Warszawy przez Amsterdam dotarła do Lusaki. Opowiada o swoich wrażeniach. – Niesamowite uczucie znaleźć się w Zambii. Szczęście i radość, że oto zaczyna się moja misja. Afryka wita mnie ciepło i swojsko – wspomina Ania.

Nauczycielska codzienność

W salezjańskiej placówce misyjnej w Kabwe, ok. 100 km od stolicy Zambii, Lusaki Anna Grodzijewska uczy dzieci j. angielskiego, prowadzi katechezy dla dzieci i młodzieży oraz posługiuje w miejscowym oratorium. Już tydzień po przyjeździe po raz pierwszy miała okazję stanąć przy tablicy w szkole w Makululu, najbiedniejszej dzielnicy miasta. Uczy tam dzieci w wieku od 3 do 9 lat. – Idah nie chciała się ze mną zgodzić, że 3 + 2 = 5. O ile jeszcze 4 + 1 = 5, to jej zdaniem 3 + 2 = 6. Liczyliśmy na palcach i nijak nie chciało wyjść 6. Idah jednak upierała się przy swoim. Po kilku próbach wpisała 5, ale bez przekonania. Dla Caroliny wpisanie cyferek prosto w linijki to wyższa szkoła jazdy, więc już zupełnie nie było mowy o obliczeniu wyniku – dzieliła się swoimi pedagogicznymi wrażeniami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.