Katoliku, to twój kraj?

ks. Witold Lesner

Czy pobożny, głęboko wierzący chrześcijanin powinien zabierać się za aktywną politykę? Tak! Jeśli zależy mu na dobru Polski.

Katoliku, to twój kraj?

Niedawno miałem okazję być w Głogowie, w parafii św. Klemensa, na spotkaniu z Janem Dziedziczakiem, posłem PiS oraz przewodniczącym Parlamentarnego Zespołu Ochrony Życia i Rodziny. Spotkanie nosiło tytuł: "Wyzwania dla katolików w polityce".

Pan poseł głośno powiedział to, co od dłuższego czasu jest dobrze widoczne w przestrzeni społeczno-politycznej w Polsce: w parlamencie mało jest osób głęboko wierzących w Jezusa Chrystusa. Jest to efektem tego, że osoby religijne nie chcą mieszać się w tę "brudną, krzykliwą i pełną prywaty" politykę.

Powróciły wcześniejsza moje refleksje na ten temat.

To prawda! W mediach widzimy wciąż kłócących się przedstawicieli właściwie każdej z partii. Podstępne działania, łapanie za słówka, wyzwiska, kłótnie, a przede wszystkich to, co jaskrawo widoczne, to dbanie głównie o dobro własnego ugrupowania politycznego, a nie nas, zwykłych obywateli.

Jan Dziedziczak zadał bardzo ważne pytanie: Dlaczego tak jest? Dlaczego kolejne ustawy i uchwały są coraz bardziej sprzeczne z tym, co ważne jest dla większości (przynajmniej tej zdeklarowanej) Polaków?

Wniosek wydaje się prosty. Ci, którzy wprowadzają nowe prawo, nie są osobami wierzącymi. Oni mają własne cele i poglądy.

Nie wiem, jak Ty, Czytelniku, ale ja podczas kolejnych wyborów: prezydenckich, parlamentarnych, samorządowych czy europejskich, mam spore problemy z wyborem, na kogo głosować. Pytam samego siebie, kto ma mnie reprezentować we władzy ustawodawczej czy samorządowej. I... niestety, osoby, którym całkowicie mogę zaufać, bardzo rzadko znajduję.

Chciałbym, aby było "po Bożemu", zgodnie z przykazaniami i prawem naturalnym. Jednak problem polega na tym, że skoro ci, którym na tym zależy, sami się nie znajdą w Sejmie i w Senacie, by polskie prawo zmienić na takie, które możemy nazwać chrześcijańskim, to nie możemy mieć do nikogo pretensji. Gdy ja, głęboko wierzący katolik, z mocnym kręgosłupem i odwagą zabrania głosu w obronie wartości wyższych, nie "idę do polityki", to miejsce zajmie ktoś inny.

Katoliku! Jeśli chcesz, aby w Polsce było prawo szanujące życie ludzkie, aby rodzina była związkiem mężczyzny i kobiety, aby majątku narodowego nie rozsprzedawano za bezcen, aby pracodawcy uczciwie postępowali z pracownikami, aby biurokracja nie niszczyła oddolnej inicjatywy... aby w Polsce było lepiej. Aby ludzie, jak pewnie i Ty sam, mieli w perspektywie dobre lata, spokojne życie, to zaangażuj się w życie społeczno-polityczne!

Będąc księdzem, sam tego zrobić nie mogę, ale przynajmniej będę wiedział, na kogo zagłosować podczas następnych wyborów.

Polska to nasz kraj i jej przyszłość zależy od nas! I pewnie nie będzie łatwo się przebić, zaistnieć, ale chyba warto..., bo inaczej zostaje tylko narzekanie lub wyjazd.