Daj Bogu szansę

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 26/2013

publikacja 27.06.2013 00:15

Z ks. Pawłem Łobaczewskim rozmawia Krzysztof Król.

 Ks. dr Paweł Łobaczewski pochodzi z Zielonej Góry. Sześć lat temu obronił doktorat z psychologii religii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Ks. dr Paweł Łobaczewski pochodzi z Zielonej Góry. Sześć lat temu obronił doktorat z psychologii religii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim
Krzysztof Król /GN

Krzysztof Król: Od 1 lipca bp Stefan Regmunt powierza Księdzu stanowisko rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Paradyżu. To niezwykle odpowiedzialne zadanie…

Ks. Paweł Łobaczewski: – Tak, bardzo. Z jednej strony czuję radość i patrzę na to przez pryzmat wielkiego wyzwania, które zostało przede mną postawione przez biskupa, ale po ludzku też jestem pełen obaw. Wierzę jednak, że Bóg będzie tę posługę błogosławił, czego już zresztą doświadczam. Bardzo sobie cenię, że miałem wcześniej okazję posługiwać jako wychowawca w seminarium u boku dwóch rektorów: ks. Ryszarda Tomczaka i ks. Jarosława Stosia. Jestem im niezwykle wdzięczny za ich szkołę.

Współczesny świat nie pomaga w podjęciu decyzji o wstąpieniu do seminarium…

– Niedawno usłyszałem od pewnego misjonarza, że obecna Polska jest krajem o jednym z najwyższych poziomów antyklerykalizmu na świecie. Trudno się z tym nie zgodzić. Niestety, powołanie nie tylko nie jest modne, ale nawet przestaje być społecznie akceptowalne. Szczególnie wśród ludzi młodych, jeśli ktoś przyznaje się publicznie do chrześcijaństwa, naznaczony jest od razu etykietą „zacofanego katola”, a co dopiero człowiek, który decyduje się iść do seminarium. Osobom, które czują się zaszczute z powodu dokonanego wyboru, boją się podjąć decyzję albo nie są nauczone odczytywania Bożego głosu, musimy zapewnić jeszcze większe wsparcie modlitewne. Czasami usprawiedliwiamy się, że od modlitwy o powołania kapłańskie są specjalne wspólnoty, jak chociażby Przyjaciele Paradyża, więc my już nie musimy tego robić. Tymczasem każdy z nas powinien prosić o kapłanów, bo dzisiejszy świat chce pokazać, że nie ma dla Boga miejsca w świecie. A przecież im więcej powołań, tym więcej w nim Bożej obecności.

Jak rozeznać powołanie?

– Nie ma złotej recepty, bo nie ma dwóch takich samych powołań. Moje powołanie odkryłem w wieku 17 lat. Dopiero wtedy Pan Bóg szczególnie zapukał do mojego serca i dał mi doświadczyć swojej miłości i bliskości. Aby rozeznać swoją drogę życia, trzeba przede wszystkim stworzyć przestrzeń dla Pana Boga, niezależnie od tego, jakie mamy powołanie. Warto zdać sobie sprawę, że technika działania zła i dobra jest bardzo odmienna. Diabeł próbuje się wpychać do naszego życia na siłę, jest nieproszonym gościem, który próbuje znaleźć nasze słabe strony. Natomiast Pan Bóg chce, abyśmy sami go zaprosili, bo nie chce nas w żaden sposób zniewalać. On pragnie naszego wolnego wyboru i dlatego do rozeznania powołania potrzeba miejsca, przestrzeni w naszym sercu.

A co by Ksiądz powiedział osobom, które poważnie myślą o kapłaństwie?

– Powiedziałbym: „Przyjdź, zapraszamy! Zobacz, czy to jest Twoje miejsce, czy Bóg wzywa cię właśnie do takiego powołania”. Samo wstąpienie do seminarium nie oznacza, że muszę zostać księdzem. Szczególnie pierwsze lata są czasem rozeznawania. Wiele osób, które zrezygnowały po roku czy dwóch, mówi, że nie żałuje czasu spędzonego w seminarium, a wręcz przeciwnie. Dziś trudno do końca rozeznać powołanie w świecie, bo jest ono zagłuszane przez współczesną popkulturę. Wydaje się, że z każdym rokiem ten poziom zagłuszania narasta. Współczesny świat wcale nie pomaga w budowaniu naszych relacji z Bogiem, dlatego decyzja o wstąpieniu do seminarium wymaga odwagi.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.