Kto z kim przestaje…

ks. Marcin Siewruk

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 39/2013

publikacja 26.09.2013 00:15

Modlitwa ratująca życie. Każdego dnia w naszej diecezji dziesiątki tysięcy osób odmawiają Różaniec, przesuwając w palcach paciorki, zanoszą ufną i pełną pokory modlitwę i potwierdzają, że Kościół jest wspólnotą ludzi Boga.

– Niewiele pamiętam z dzieciństwa, ale jestem przekonany o bliskości Boga, który się o mnie troszczy – mówi Michał Trzepała z Miedzyrzecza – Niewiele pamiętam z dzieciństwa, ale jestem przekonany o bliskości Boga, który się o mnie troszczy – mówi Michał Trzepała z Miedzyrzecza
ks. Marcin Siewruk /GN

Ile potrzeba czasu, żeby odmówić Różaniec albo chociaż jedną dziesiątkę? Każdy musi się o tym przekonać osobiście, kiedy będzie się modlił. Trzy bardzo różne historie potwierdzają, że wierność modlitwie, zaufanie Bogu, prostota Różańca mogą odmienić życie w najbardziej niespodziewanych sytuacjach.

Różaniec z chleba

Michał Trzepała z Międzyrzecza ma 15 lat, jest uczniem gimnazjum i reprezentantem drużyny siatkarskiej kadetów Orła Międzyrzecz. Mając 4 lata był bardzo poważnie chory, stwierdzono u niego nowotwór, rodzice podjęli, przy współpracy najlepszych specjalistów, terapię małego Michałka, ale też najbliżsi z pełnym zaufaniem rozpoczęli modlitwę z prośbą o zdrowie. Babcia zabierała chłopca do Kościoła na Mszę św., na Różaniec. Często Michałek usypiał w czasie modlitwy w kościelnej ławce, na co wiele osób wyrażało niepokój, po co go tak męczyć? Teraz odpowiedź jest bardzo klarowna! Michał jest zdrowym, wysportowanym nastolatkiem, który podobnie jak jego bliscy głęboko wierzy w Bożą obecność w jego życiu. Kustosz z Rokitna ks. Józef Tomiak, opowiadając o jednym z najcenniejszych eksponatów w muzeum, zwraca uwagę na różaniec wykonany z chleba w czasie II wojny światowej przez więźniarkę z syberyjskich łagrów. Ze skromnych racji chleba odkładała drobinę, żeby zrobić różaniec, by się modlić. – To był ostatni znak nadziei, który pozwolił jej przetrwać ten upiorny czas – mówi ks. kustosz. Po chwili zastanowienia dodaje: – W sanktuarium jest wiele różańców, pozostawionych u Matki Bożej – nie dlatego, że są już niepotrzebne, ale jako znaki zwycię- stwa. Ostania historia dotyczy niemieckiego żołnierza Wolfganga Bunscha, który pod koniec wojny miał 16 lat. Kiedy armia niemiecka była w odwrocie, znalazł się w osadzie zamieszkałej przez Polaków. Głodny, wystraszony wszedł do jakiegoś domu. Mieszkańcy widząc niemiecki mundur zaczęli krzyczeć i wyganiać go. – Nie znałem żadnego słowa po polsku, nie wiedziałem co mam zrobić, w akcie desperacji, podświadomie wyciągnąłem różaniec, który dała mi mama, zawsze miałem go przy sobie – opowiada Wolfgang Bunsch. – Wtedy dostałem coś do jedzenia, mogłem się umyć i wróciłem szczęśliwie do domu. Żyję dzięki różańcowi.

Otwarta księga

Grażyna Matysiak ze Zbąszynka 21 lat temu przyglądała się zaintrygowana ceremonii pogrzebowej, w której brały udział osoby z Żywego Różańca. – Ich postawa, gorliwa modlitwa przekonały mnie do wstąpienia do wspólnoty, odkryłam na nowo życie, sens modlitwy – mówi pani Grażyna. Jedną z najważniejszych cech charakteryzujących osoby zaangażowane w Żywy Różaniec jest systematyczność i wierność w modlitwie, a jednocześnie dyspozycyjność wobec lokalnej wspólnoty parafialnej. – To, co jest największą siłą, jest również przyczyną, że, niestety, wiele osób czuje opór, żeby się włączyć i wywiązywać z obowiązków – zaznacza Grażyna Matysiak, główna zelatorka ze Zbąszynka, animująca ponad 300-osobową wspólnotę. Ważnym impulsem dla kół Żywego Różańca, otwierającym nowe horyzonty, okazały się rekolekcje dla dekanatów: babimojskiego i gorzowskiego, Chrystusa Króla, które w kwietniu odbyły się w Rokitniańskim Sanktuarium. Prowadziły je loretanki z Warszawy: s. Daniela i s. Augustyna. Uczestnicy tych rekolekcji na nowo odkryli swoją wartość i ważność dla wspólnoty Kościoła. – Osoby odważniej włączają się w wydarzenia życia parafialnego, dzięki świadectwom sióstr prowadzących rekolekcje w atmosferze zaufania i rodzinnym klimacie. – potwierdza Grażyna Matysiak.

Powrót do korzeni

– Formacja, którą kierujemy do kółek różańcowych, skupia się przede wszystkim na budzeniu świadomości jak istotną rolę w życiu Kościoła odgrywa wierna i ufna modlitwa różańcowa. To otwiera ludzi, dodaje pewności, że są niezbędni w Kościele – mówi siostra Augustyna. Modlitwa różańcowa to rozważanie z Maryją życia Jezusa, umacnianie wiary, by jak pisał ks. Jan Twardowski: „Tracić wiarę urzędową, nadętą, zadzierającą nosa do góry, żeby odnaleźć tę jedyną, która jest po prostu spotkaniem”. Żywy Różaniec ma ogromną rolę do odegrania w Kościele, buduje komunię. Jest to modlitwa w intencjach Kościoła uniwersalnego, podawanych przez papieża i lokalnego, inspirowanych przez biskupa miejsca. Wspólnota Żywego Różańca od samego początku swojego istnienia wspierała misje i wypraszała wierność wobec Kościoła. – Kiedy opowiadam o wyjątkowości modlitwy różańcowej, zwracam uwagę, że ona nas kształtuje, przemienia serce, pozwala wraz z Matką Bożą przylgnąć do Jezusa, do miłosiernego Boga i spojrzeć oczami wiary na nasze życie, dostrzec w nim działanie Stwórcy – mówi siostra Augustyna. Wspominając rokitniańskie rekolekcje siostry zwróciły uwagę na zasłuchanie uczestników i pragnienie zrozumienia sensu, poszukiwania miejsca w Kościele. Uczestnictwo w rekolekcjach dla zelatorów Żywego Różańca to przede wszystkim okazja, żeby pobyć w bliskości Matki Bożej i jak ona wsłuchać się w głos Boga, czego On od nas dzisiaj oczekuje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.