Z wigorem i humorem

kk

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 04/2014

publikacja 23.01.2014 00:15

Jedenaścioro – rzadko która babcia może pochwalić się taką liczbą wnuków. – Co rok, to prorok – śmieje się Barbara Kulczycka z Nowgorodu Bobrzańskiego.

 Barbara i Ignacy Kulczyccy w tym roku będą obchodzić 45. rocznicę ślubu Barbara i Ignacy Kulczyccy w tym roku będą obchodzić 45. rocznicę ślubu
Krzysztof Król /GN

Kamil, Piotrek, Dominika, Klaudia, Agata, Ania, Madzia, Krzyś, Ola, Bartek i znowu Krzyś, a wkrótce na świat przyjdzie jeszcze Jakub – wylicza pani Barbara Kulczycka z Nowogrodu Bobrzańskiego i dodaje ze śmiechem: – Bocian cały czas siedzi na dachu.

Wnuki w ślady babci

Pani Barbara na brak zajęć nigdy nie narzekała. Przez długi czas była zaangażowana w Parafialny Zespół Caritas, który m.in. rozdzielał żywność dla ubogich. – Mieliśmy pond 600 podopiecznych nie tylko z parafii, ale z terenu całej gminy. Tonami woziliśmy towar z magazynu w Zielonej Górze. Mieliśmy przyczepkę i maż ją ledwie ciągnął swoim samochodem. Bez męża nie dałabym rady pomagać – opowiada z uśmiechem. Trzy lata temu musiała jednak ograniczyć swoją działalność. – Córka miała zagrożoną ciążę i musiała leżeć, żeby ratować dziecko. Cały czas pomagam w Caritas, gdy ktoś poprosi, ale najważniejsze są teraz wnuki. Zresztą nie ma ludzi niezastąpionych i beze mnie Caritas również świetnie działa. A młodym jest teraz ciężko i trzeba im pomóc. Oczywiście oni sobie dobrze dają radę, ale kto im pomoże, jak nie babcia i dziadek. Zawsze rodzina była najważniejsza – zauważa pani Barbara. – Na brak zajęć nie narzekam. Mamy jeszcze 6 arów ogródka. Marchwi w tym roku uzbieraliśmy pięć worków. Trzeba o to wszystko zadbać. Małe ma się urodzić, a ja już mam w słoikach marchewkę przygotowaną – dodaje ze śmiechem. W pomoc w Caritas był zaangażowany nie tylko mąż, ale i cała rodzina. – Jak syn albo zięć jechał, to często pytałam, czy nie zajadą odebrać czegoś z magazynu. Oni zawsze chętnie się zgadzali, mówiąc: „Dobrze wezmę przyczepkę i przywiozę to mamie”. Trochę ich wykorzystywałam – śmieje się pani Barbara. Wnuki przykład dobroczynności wydają się czerpać z babci. – To na pewna zasługa pań nauczycielek – przekonuje babcia. – Pewnie to i trochę przeze mnie. Bo wiele razy jak pytały, gdzie jest babcia, to dowiadywały się, że albo w Caritas, albo w kościele, albo w klubie seniora. Dzięki temu nie mają oporów i nie wstydzą się innym pomagać – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.