Kiedy okazało się, że po śmierci ukochanej żony nie mógł wrócić do pracy, bo musiał się zająć piątką dzieci, na pomoc ruszyli ludzie nie tylko z najbliższej okolicy, ale z całego kraju. Ponad 50 tys. złotych dla rodziny Andrzejaków uzbierała Caritas.
Tata 9-letniej Oliwii, 6-letniej Kasi, 4-letniej Zuzi, 2-letniego Szymka i 4-miesięcznej Roksany o tragedii nie zapomina, ale może odetchnąć z ulgą. Dzięki pomocy setek ludzi nie musi się bać o najbliższą przyszłość swoich dzieci
Krzysztof Król /Foto Gość
Już kilka dni po tragedii do Daniela Andrzejaka odezwali się pierwsi darczyńcy. – Telefonów było tyle, że nie nadążałem odbierać. Przez miesiąc niemal codziennie przyjeżdżali ludzie, oferując mi pomoc – opowiada pan Daniel z Lichenia k. Strzelec Krajeńskich.
Ta pomoc daje mi siły
Wszystko miało być dobrze, ale kilka miesięcy temu żona pana Daniela zmarła 7 godzin po porodzie. – Świat się wali w takich chwilach. Dla mnie zmieniło się dużo. Nie wiedziałem, że coś takiego mnie spotka. Ale trzeba było przecież żyć dalej – mówi mężczyzna, który z dnia na dzień musiał sam zająć się całym domem. – Zastanawiałem się, czy w ogóle sobie poradzę. Pracowałem, ale zawsze pomagałem żonie przy dzieciach, jak tylko mogłem, jednak to ona prowadziła cały dom – dodaje. Żeby tego było mało, pojawił się inny problem. Ponieważ jego żona nie pracowała, urzędnicy stwierdzili, że nie przysługuje mu zasiłek. Ojciec został więc z piątką małych dzieci bez środków do życia. Na lukę prawną zareagowało Ministerstwo Pracy i przepisy zmieniono, dzięki czemu ZUS w końcu przyznał ojcu zasiłek macierzyński i urlop rodzicielski. Medialne nagłośnienie całej sprawy pomogło w rozwiązaniu tej kwestii, pociągnęło też za sobą lawinę dobrych uczynków. Nie tylko sąsiadów, ale ludzi z całej Polski. – Nie spodziewałem się takiej pomocy od zupełnie nieznajomych mi ludzi. To serce okazane przez innych dało mi siłę do życia – zauważa pan Daniel, a tej siły musi być dużo, bo przecież przyszłość nie jest pewna. – Za jakiś czas zasiłek się skończy. Nie chcę jednak zadręczać się i wierzę, że będzie dobrze – dodaje. Początki samotnej opieki nad pięciorgiem dzieci nie były łatwe, ale z każdym dniem jest coraz lepiej. – Pan Daniel dobrze sobie radzi, nawet bardzo dobrze – ocenia Joanna Olejniczak, asystent rodzinny z Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Strzelcach Krajeńskich, który cały czas wspiera rodzinę z Lichenia.
Caritas i parafia też pomagają
Pomoc dla rodziny Andrzejaków zorganizowała w całym kraju także Caritas. Dzięki hojności ludzi wpłacających pieniądze na konto i wysyłających charytatywne SMS-y udało się uzbierać ponad 50 tys. zł. 28 lipca dom w Licheniu odwiedził dyrektor diecezjalnej Caritas z symbolicznym bonem, a także zabawkami i wyprawkami szkolnymi dla dzieci oraz propozycją kolonii wakacyjnych w sierpniu dla dwóch najstarszych córek. – Ta kwota oczywiście nie zrekompensuje tego, co było, ale pomoc ludzi pokazuje panu Danielowi, że nie został z tym sam. Za tymi złotówkami kryją się dobrzy ludzie w naszej ojczyźnie, którzy się solidaryzują z nimi. Oprócz tego, że pomagamy materialnie, modlimy się codziennie za rodzinę pana Daniela, podobnie jak za wszystkich, których wspieramy – wyjaśnia dyrektor ks. Stanisław Podfigórny.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.