Gość Zielonogórsko-Gorzowski 10/2015
publikacja 05.03.2015 00:00
Z misjonarzem ks. Witoldem Lesnerem o świeckich katechistach, modlitwach, których nie znają „praktykujący katolicy”, i ewangelicznym sianiu rozmawia Krzysztof Król.
– Na Kubie chrzest św. dla wielu jest pierwszym i zarazem ostatnim sakramentem, który przyjmują. Oby tak nie było w przypadku małej Camili – mówi z nadzieją ks. Witold, były szef „Gościa Zielonogórsko-Gorzowskiego”
Archiwum ks. Witolda Lesnera
Krzysztof Król: Za Księdzem pierwszy Adwent, pierwsze Boże Narodzenie, pierwsze powitanie Nowego Roku, a teraz pierwszy Wielki Post na Kubie. Już oswoił się Ksiądz ze swoją misją?
Ks. Witold Lesner: Powoli poznaję kraj i specyfikę życia tutejszych ludzi. Powoli zdaję sobie również sprawę z tego, ile jeszcze mnie czeka. I bardzo się cieszę, że tu jestem. Kubańczycy to bardzo życzliwi ludzie. Jeszcze nigdy nie spotkałem się z żadnym przejawem niechęci czy nieuprzejmości. Wręcz przeciwnie. W odwiedzanych przeze mnie domach niesamowicie brzmią wciąż powtarzane zapewnienia: „Ojciec ma tutaj swój dom. Nie zapraszamy więcej w odwiedziny, ponieważ od teraz ojciec ma tutaj już swoje miejsce, swój dom”.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.