Cudem uniknęliśmy wywózki

kk

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 12/2015

publikacja 19.03.2015 00:00

Dla pana Zdzisława wszystko zaczęło się w 1934 r. w Dobropolu. Tam przyjął chrzest, bawił się z kolegami na podwórku, chodził do szkoły i przeżył II wojnę światową.

 – Prawdopodobnie mamy szlacheckie korzenie – mówi Zdzisław Czechowski, który od 22 lat pracuje na portierni w kurii biskupiej. Na zdjęciu z fotografią rodziców: Ireny i Wiktora – Prawdopodobnie mamy szlacheckie korzenie – mówi Zdzisław Czechowski, który od 22 lat pracuje na portierni w kurii biskupiej. Na zdjęciu z fotografią rodziców: Ireny i Wiktora
Krzysztof Król /Foto Gość

Dziś Dobropole leży na Ukrainie, przed 1939 rokiem był na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. – Przed wojną wszyscy żyliśmy w zgodzie. Bawiliśmy się razem i nikt nikogo nie pytał, czy Polak, czy Ukrainiec. Oczywiście każdy jakoś tam pokazywał swoje korzenie. Polscy chłopcy nosili rogatywki, a ukraińscy mazypenki – wspomina Zdzisław Czechowski z Zielonej Góry. – W Dobropolu wszyscy się szanowali, także w kwestii wyznania. Pamiętam, miałem nauczycielkę Żydówkę. Jak 3 maja szliśmy do kościoła, to ona też szła z nami, a że miała swoją religię, to inna sprawa. Szanowała wiarę katolicką – opowiada.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.