Spłonęło 5,5 hektara

Krzysztof Król

publikacja 18.03.2015 19:33

Dziś podpalono 5,5 hektara przemkowskich wrzosowisk, aby je ochronić. Głupota? Nie! To metoda stosowana w wielu europejskich krajach. W Polsce po raz pierwszy.

Spłonęło 5,5 hektara Wrzosowiska rosną na terenie obszaru Natura 2000 w nadleśnictwie Przemków Krzysztof Król /Foto Gość

W kontrolowany sposób podpalono dziś obszar około 5,5 hektara przemkowskich wrzosowisk na terenie dawnego poligonu wojskowego. – Czegoś takiego nie próbowaliśmy jeszcze w Polsce. To jest już znane w krajach europejskich – wyjaśnia Adam Wasiak, dyrektor Generalny Lasów Państwowych.

Wypalanie wrzosowisk stosuje się m.in. w Niemczech, Szwecji i Hiszpanii. – Wrzos będzie bardzo szybko regenerował się, a to wypalanie prowadzimy w takich warunkach meteorologicznych i wilgotnościowych, żeby jak najmniej zaszkodzić faunie i florze – wyjaśnia Ryszard Szczygieł, kierownik Laboratorium Ochrony Przeciwpożarowej Lasu. – Wrzos to jest tak naprawdę taka roślina, która dla swojej kondycji potrzebuje od czasu do czasu ognia. Dobrym przykładem są tereny popoligonowe. Może to brzmi trochę paradoksalnie, ale tutaj dzięki działaniom wojskowym takie wrzosowiska utrzymały się aż do tej pory. Sukcesja brzozy, sosny może spowodować to, że za kilkanaście lat tych wrzosów w ogóle tu nie będzie. Dzięki temu, co dzisiaj robimy, to, co tam rośnie w postaci nalotów sosnowych czy brzozowych, zostanie uszkodzone przez ogień, a wrzos będzie miał przestrzeń otwartą tylko dla siebie – dodaje.

Akcję zabezpieczało 20 zastępów straży. Dla strażaków był to przede wszystkim pracowity dzień. Ale oprócz zabezpieczania eksperymentu mogli też zbierać nowe doświadczenia. – Będziemy mogli zobaczyć: jak to zjawisko będzie przebiegało na tym obszarze; jaka będzie prędkość rozprzestrzeniania pożaru; jak będzie się zachowywała tzw. kolumna konwekcyjna, czyli gorące gazy powstające w wyniku spalania; jak one będą oddziaływały na technologię, którą chcielibyśmy stosować, np. drony. Dziś są tu nie tylko strażacy, którzy będą ten pożar zabezpieczać, aby nie wymknął się pod kontroli, ale jest też prawie cała kadra dowódcza, a także naukowo-dydaktyczna, która będzie to doświadczenie przenosić potem na grunt normalnego szkolenia – tłumaczy gen. Brygadier Wiesław Leśniakiewicz, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej.

Przyrodnicy i strażacy podkreślają, że dzisiejszy eksperyment to sytuacja całkowicie odmienna od zawsze nielegalnego wypalania traw, które stwarza realne zagrożenie dla przyrody, ludzi i ich dobytku. – Nie dokonujmy własnych eksperymentów! Tylko podczas ubiegłej doby terenie naszego kraju mieliśmy ponad 2 tys. zjawisk pożarowych. Większość z nich związana była z wypalaniem poszycia gleby. To jest dla nas ogromny problem, bo wymaga zaangażowania wielu sił i środków Państwowej Straży Pożarnej i Ochotniczych Straży Pożarnych. Bardzo często te pożary rozprzestrzeniają się na zabudowania mieszkalno-gospodarcze – wyjaśnia komendant główny PSP.

Wrzosowisko przemkowskie rozciąga się na przestrzeni kilkudziesięciu hektarów. Teren ten przez wiele lat służył jako poligon. Od ponad 20 lat jest rezerwatem wrzosów.

Europejskie wrzosowiska tworzy głównie wrzos zwyczajny (calluna vulgaris), który ma cztery fazy rozwoju: pionierską (3-10 lat), wzrostu (7-13 lat), dojrzałości (12-30 lat) i degeneracji (powyżej 30 lat). – Znany brytyjski ekspert w dziedzinie biologii środowiskowej i ochrony przyrody prof. Andrew S. Pullin największą wartość dla ochrony przyrody mają wrzosowiska na wczesnym etapie sukcesji – podkreślają leśnicy.

Eksperyment terenowy poprzedziła konferencja „Ogień a gospodarka leśna i ochrona przyrody” w Łagowie z udziałem leśników, strażaków, naukowców.