Pielgrzymka w nocy

Krzysztof Król

publikacja 01.05.2015 14:31

Tradycyjnie o 24.00, w nocy z 30 kwietnia na 1 maja, wyruszyła Nocna Piesza Pielgrzymka z Głogowa do sanktuarium Matki Bożej Jutrzenki Nadziei w Grodowcu.

Pielgrzymka w nocy Pielgrzymka do Jutrzenki Nadziei odbyła się już po raz ósmy Krzysztof Król /Foto Gość

Pielgrzymka odbyła się już po raz ósmy.

- Wyruszamy o północy, aby o świcie dotrzeć do sanktuarium Matki Bożej Jutrzenki Nadziei w Grodowcu. Tam weźmiemy udział w Mszy św. Jak się wchodzi do sanktuarium przy wschodzie słońca, to przemawiają do człowieka symbole. Maryja Jutrzenka Nadziei wyprzedzająca wschód słońca, którym jest Jezus - wyjaśniał o północy ks. Witold Pietsch, proboszcz parafii pw. NMP Królowej Polski.

- Modlimy się szczególnie o powołania kapłańskie i zakonne - dodał.

Pątnicy mieli do pokonania 20 km. - Idziemy najpierw w kierunku Górkowa, później Szczyglice i dalej w kierunku Grodowca. Dla jednych to wymagająca trasa, dla innych mniej. Nieraz będą towarzyszyć nam wzniesienia, które nie są zbyt strome, ale długie - zapewnił tuż przed wyjściem Łukasz Nowakowski z zespołu zabezpieczającego.

- Mamy profesjonalnie zabezpieczoną trasę. Jadą z nami patrole policji, jedzie z nami zespół ratunkowy i wszystko jest pod kontrolą - dodał.

Pielgrzymka ma już swoich stałych uczestników. Po raz piąty do Grodowca poszła Danuta Kowalska. - Idziemy do siebie do domu bo jesteśmy z Grodowca. Pierwszy jak się poszło, to później już ciągnie człowieka. Tutaj jest niesamowity spokój. Można wyciszyć się i przemyśleć troszeczkę spraw. Każdy ma swoją intencję - mówiła tuż przed wyjściem pani Danuta.

- Największy kryzys mam ok. 3.00 w nocy, kiedy jest dość długi postój. Chce się spać, robi się zimno, ale co roku dajemy radę. Jak to w życiu - z Panem Bogiem zawsze dojdzie się do celu - dodaje.

Po raz szósty do Grodowca poszedł Bolesław Najduk. - Jestem emerytem i mam za co dziękować Bogu. Za wszystkie łaski. Przepracowałem szczęśliwie 30 lat pod ziemią. Bogu dzięki nic mi się nie stało. Mam rodzinę za którą modlę się. Człowiek idzie dla Boga, ale też dla siebie bo sprawdza się swoje siły, czy jeszcze da radę - przyznaje pan Bolesław.