Nie da się zamalować krwi

kk

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 30/2015

publikacja 23.07.2015 00:00

– Urodziłam się w styczniu 1940 roku. Cztery miesiące wcześniej tato poszedł na wojnę i już nigdy z niej nie wrócił. Widziałam go tylko na zdjęciach – opowiada pani Marianna.

– Wybaczyć możemy, ale zapomnieć o Katyniu – nigdy – mówi Marianna Tula z Głogowa – Wybaczyć możemy, ale zapomnieć o Katyniu – nigdy – mówi Marianna Tula z Głogowa
Zdjęcie i reprodukcja Krzysztof Król /Foto Gość

Marianna Tula to najmłodsze dziecko Władysława i Rozalii Karnickich. Dla obecnej głogowianki wszystko zaczęło się we wsi Niebyła k. Jędrzejowa. – Mój ojciec był piłsudczykiem. Żołnierze marszałka Józefa Piłsudskiego po wojnie dostawali ziemię na Wschodzie. Nie wyjechaliśmy na Wschód, bo moja mama miała tu rodzinę i nie chciała się zgodzić. Jeśli ktoś nie wziął ziemi, to dostawał do pensji ekwiwalent. Tata był komendantem policji w Pińczowie – wyjaśnia pani Marianna.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.