Nisko, coraz niżej

mas

publikacja 26.08.2015 07:30

Nieczynne przeprawy promowe, odwołane rejsy statków turystycznych - to skutek długotrwałej suszy i obniżonego stanu wody na lubuskim odcinku Odry.

Nisko, coraz niżej Przeprawa promowa w Milsku jest nieczynna od 3 tygodni ks. Marcin Siewruk /Foto Gość

Z powodu bardzo niskiego stanu Odry statek wycieczkowy „Zefir” musiał już w lipcu opuścić port w Kostrzynie nad Odrą i popłynąć do Gryfina w województwie zachodniopomorskim, natomiast  „Laguna” od 4 sierpnia zawiesiła rejsy i musiała schronić się w bezpiecznym porcie w Bytomiu Odrzańskim. Żegluga statków turystycznych na środkowej Odrze została zawieszona do odwołania.

- Organizujemy wiele atrakcji dla turystów, niestety na pokład statków nie możemy zaprosić - powiedziała Hanna Prałat ze stowarzyszenia „Odra dla turystów 2014”.

Podobnie już trzeci tydzień nie kursują promy w Brodach na drodze wojewódzkiej nr 280 na trasie Zielona Góra - Czerwieńsk - Brody, w Pomorsku na drodze wojewódzkiej nr 281 z Zielonej Góry do Pomorskiego oraz w Milsku na skrzyżowaniu drogi wojewódzkiej nr 282 z drogą krajową nr 27 Wilkanowo - Zielona Góra - Bojadła.

Latem przeprawa w Milsku jest czynna od 5.00 do 20.00 i obsługuje średnio ok. 500 samochodów dziennie. Niski poziom wody spowodował zamknięcie przeprawy do odwołania, co powoduje utrudnienia dojeździe do Zielonej Góry. 

- 24 sierpnia był poważny wypadek na drodze S3. Wielu kierowców próbowało ominąć korek i wykorzystać przeprawę promową. Byli bardzo zdziwieni, że jest nieczynna - powiedział Władysław Florczyk z Przewozu. 

Niski stan wody niepokoi wędkarzy. - Jak jest niska woda, to ryba ucieka w najgłębsze miejsca, w środek nurtu, to bardzo utrudnia wędkowanie. Chociaż ja się tym nie przejmuję, samo spędzanie czasu nad wodą jest dla mnie relaksem i wypoczynkiem. Lubię patrzeć  na płynącą wodę. Jasne, że niektórzy wędkarze się denerwują, bo trudno im coś złapać, ale poważniejszy problem ma mój kolega, który już trzeci tydzień jeździ do pracy do Zielonej Góry przez Sulechów i „nadrabia” grubo ponad 50 km. To są spore wydatki na paliwo i strata czasu. Ale nic nie poradzimy, trzeba cierpliwie czekać na deszcz - mówił Grzegorz Janowski z Bojadeł.

Mieszkańcy gminy Bojadła skarżą się, że przez wstrzymanie przeprawy promowej wielu z nich ma problemy z dojazdem do zakładów pracy po drugiej stronie rzeki. - Jedynym rozwiązaniem jest budowa mostu i wtedy stan wody nie będzie miał wpływu na przejazd na drugi brzeg. Coś trzeba zrobić, mamy przecież XXI wiek - denerwuje się Małgorzata Kwiatkowska.