Góry, zabawa i... obowiązki

Katarzyna Butkiewicz

publikacja 03.09.2015 11:23

32. Obóz Adaptacyjny Duszpasterstw Akademickich w Białym Dunajcu oficjalnie rozpoczęty.

Góry, zabawa i... obowiązki Wreszcie przybyli. FDA "Antoni" gorąco przywitało mieszkańców swojej chaty Katarzyna Butkiewicz

Dlaczego od ponad trzech dekad studenci wciąż przyjeżdżają do podhalańskiej wioski?

Powody są najróżniejsze: aby spotkać nowych ludzi i pogłębić więź z tymi, których już się zna, aby odkryć piękno Tatr i wspiąć się na wymarzone szczyty, aby odpocząć i dobrze się bawić, aby poznać starszych studentów z tego samego kierunku i wypytać ich dokładnie, na których wykładowców trzeba szczególnie uważać...

Biały Dunajec to jednak nie tylko wyjazd integracyjny, lecz obóz, na którym jest miejsce dla Boga. Codzienna Msza św. i wspólne modlitwy zbliżają nas jednocześnie do siebie, jak i do naszego Ojca w niebie.

Po przeżyciu dwóch tygodni w "wartościowym" towarzystwie czymś naturalnym wydaje się uczestnictwo w życiu duszpasterstwa akademickiego.

Środa, pierwszy dzień obozu, dla uczestników była jednocześnie ostatnim dniem gorączkowych przygotowań. Studenci będący w kadrach poszczególnych chatek przez trzy dni poprzedzające obóz dopinali wszystko na ostatni guzik.

Tradycją białodunajecką jest wybór przez każde duszpasterstwo motywu przewodniego. W przypadku franciszkańskiego duszpasterstwa "Antoni" są to akurat Wielkie Równiny - kraina Indian. Tipi, tropy wilków i bizonów, pióropusze, portrety wodzów - to tylko niektóre elementy wystroju.

2 września w "Antonim" od samego rana kulturalne zawieszały w chacie ostatnie ozdoby, kuchenne smażyły naleśniki na powitanie uczestników, a turystyczni na szkoleniu kolekcjonowali ciekawostki o Tatrach i parku narodowym, aby móc je potem opowiadać podczas zdobywania górskich szczytów. (Wiecie, że na miejscu Tatr było kiedyś morze? Skamieniałości istot w nim żyjących możecie dostrzec do dzisiaj na skałach. Trzeba się tylko dobrze przyjrzeć.)

Uczestnicy przybywali na obóz w różny sposób. Wiele osób przyjechało specjalnymi autokarami, ale niektórzy zdecydowali się na dojazd autobusem czy pociągiem. Lubiący przygody wybrali autostop. Niestety, nie wszyscy  dotarli pierwszego dnia. Niektórych zatrzymały egzaminy. O tych osobach pamiętamy w modlitwie, życzymy im powodzenia i mamy nadzieję, że już za kilka dni do nas dołączą i razem z nami będą odpoczywać.

Pierwszy dzień obozu jest inny niż pozostałe. W programie nie ma górskich wycieczek, bowiem najważniejsza jest integracja. Gry, zabawy, rozmowy, śpiewy - wszystko, co pomoże przełamać lody i sprawi, że już od samego początku będziemy znali większość imion osób z naszej chatki.

Uczestnicy obozu mogli się również przekonać, jak to jest możliwe, by w małym białodunajeckim kościele zmieściło się ponad 600 osób na Eucharystii. Wieczorem studenci mieli obozową odprawę. Od szefów chat, głównych turystycznych, kuchennych i kulturalnych dowiedzieli się szczegółów życia pod jednym dachem, wspólnych wypraw i atrakcji przygotowanych przez organizatorów. Studenci zostali też podzieleni na kilkuosobowe grupki tak, by każdy miał okazję sprawdzić się w gotowaniu dla pozostałych mieszkańców chaty.

Dziś z samego rana wrocławscy i opolscy studenci wyruszyli na pielgrzymkę na Wiktorówki do Sanktuarium Matki Bożej Królowej Tatr zwanego inaczej Sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej, by polecać cały obóz i nadchodzący rok akademicki Maryi.