Zabrali mi dzieciństwo

Katarzyna Buganik

publikacja 17.09.2015 19:22

O aresztowaniu przez NKWD, podróży w bydlęcym wagonie i dzieciństwie na Syberii z okazji 76. rocznicy agresji ZSRR na Polskę i Dnia Sybiraka z Józefem Seńków, prezesem Koła Związku Sybiraków w Żarach, rozmawia Katarzyna Buganik.

Pamięć o Syberii Pamięć o Syberii
Józef Senków został wywieziony na Syberię z całą rodziną. Miał wtedy 10 lat. Na nieludzkiej ziemi przeżył 6 lat
Katarzyna Buganik /Foto Gość

Katarzyna Buganik: Jak się Pan znalazł na Syberii?

Józef Seńków: Zostałem wywieziony z całą rodziną. Miałem wtedy niecałe 10 lat. To było 10 lutego 1940 roku w Gródku Jagiellońskim, w województwie lwowskim.

NDKW przyszło do nas w nocy. Kolbami od karabinów uderzali do drzwi i kazali otwierać. Obudzili nas, weszli do mieszkania, nas dzieci powyciągali z łóżek, rodziców postawili pod ścianą i robili wstępną rewizję w domu. Dali 15 minut, żebyśmy się spakowali. Pamiętam, jak mama pakowała chleb…

Później wszystkich nas wsadzili do zaprzęgów. To była bardzo mroźna noc. Odwieźli nas do najbliższej stacji, gdzie przygotowany był transport – bydlęce wagony. Podczas podróży na Syberię panował niesamowity głód. Dzieci zamarzały wagonach i wyrzucano je na śnieg. Nasza podróż trwała niecały miesiąc. Oprócz transportu kolejowego wieziono nas ciężarówkami i saniami. W końcu dotarliśmy do Tiumienia, do łagrów, w okręgu tobolskim.

Jak Pan wspomina swój pobyt na nieludzkiej ziemi?

Przykro wspominam te lata. Myślało się tylko o jedzeniu, a nie było co jeść. Szerzyły się choroby i epidemie. Jako mały chłopiec musiałem pracować. Zresztą wszyscy musieli. Z matką chodziliśmy na zrąb drzewa. Było ciężko. Zimą mróz dochodził nawet od minus 50 stopni. Wiosną były komary i muszki. To było nie do zniesienia. Od ich ugryzień okropnie puchło ciało.

Co pozwoliło przetrwać ten czas?

Moja rodzina była bardzo wierząca. Mama dbała o to, byśmy się modlili codziennie, rano i wieczorem. Przetrwać pomogła nam właśnie wiara w Boga. Dzięki niej przeszliśmy tę straszna selekcję i przeżyliśmy.

Dziś jest Pan jedną z wielu osób, które pielęgnują pamięć o sybirakach…

Kiedy wróciliśmy do Polski po 6 latach, nadal byliśmy wrogami klasowymi ówczesnego systemu. W życiorysie nie wolno było pisać o zesłaniu na Syberii. Nie mieliśmy też szansy na żaden awans zawodowy ani społeczny.

Dzisiaj pielęgnujemy pamięć o sybirakach i historię przekazujemy młodym pokoleniom. Ja osobiście często też wspominam Kresy – miejsce mojego dzieciństwa. Tam był m.in. wspaniały klimat, dobre gleby i ludzie różnych wyznań i narodowości się wzajemnie szanowali…