Usłyszałem, że żadnej Polski nie będzie

Katarzyna Buganik

publikacja 17.09.2015 22:29

Msza św., a po niej m.in. odsłonięcie i poświęcenie Pomnika Zesłańców Sybiru, apel pamięci i salwa honorowa - tak było 17 września na uroczystościach 76. rocznicy napaści ZSRR na Polskę i Dniu Sybiraka w Żarach.

Pamięci sybiraków Pamięci sybiraków
Pomnik Zesłańców Sybiru to trzy filary symbolizujące surowość warunków pobytu na Syberii, wieczną zmarzlinę i ciężkie warunki. Łańcuchy, które łączą filary symbolizują zniewolenie. Nad pomnikiem widnieje godło polskie. Na monumencie umieszczono również godła miasta Żary i Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego oraz tablice z wypisanymi miejscami deportacji, a także wizerunki zesłańców - sybiraka - pracownika i sybiraczkę - matkę z dziećmi
Katarzyna Buganik /Foto Gość

Pomnik Zesłańców Sybiru, usytuowany u zbiegu ul. Podwale i pl. Łużyckiego, ma być miejscem nauki historii i trwałym znakiem pamięci walki o niepodległość Polski.

- Ten pomnik jest hołdem żarskiej społeczności dla znanych i nieznanych bohaterów, którzy od ponad 200 lat składali ofiarę życia i zdrowia, cierpieli głód i poniewierkę w imię wolności i miłości do ojczyzny. Przyszliśmy tutaj, aby pokłonić się i wyrazić nasze uznanie wszystkim zesłańcom - mówił Jacek Jakubiak, dyrektor Muzeum Pogranicza Śląsko-Łużyckiego w Żarach.

- Największe zsyłki na Syberię miały miejsce podczas II wojny światowej. We wrześniu 1939 roku nastąpił czwarty rozbiór Polski, w którego wyniku skazano 1,3 mln osób na biologiczną zagładę, poprzez katorżniczą pracę w ekstremalnych warunkach klimatycznych, głód i brak jakiejkolwiek opieki lekarskiej oraz upokorzenie. Na Syberii straciło życie ok. 450 tys. osób, w tym 150 tys. dzieci – dodał Wacław Mandryk, prezes Zarządu Oddziału Związku Sybiraków w Zielonej Górze.

W uroczystości, oprócz m.in. lokalnych władz, księży, wojska, mieszkańców miasta, uczniów i harcerzy wzięło udział wielu sybiraków.

- 18 kwietnia 1952 roku, pod zarzutem kułactwa, moją mamę i czworo dzieci zesłano na stepy Kazachstanu. Miałam wtedy 12 lat. Na zsyłce uprawialiśmy bawełnę na polach. Mieszkaliśmy w lepiankach. Warunki były ciężkie. Do Polski wróciliśmy pod koniec 1956 roku - wspominała Alina Dzięgo, sybiraczka z Iłowej.

Zsyłkę na Syberię, ale i sowiecką agresję na Polskę, doskonale pamięta Józef Maciejewski, sybirak z Żar.

- Mieszkałem w Duniłowiczach na Wileńszczyźnie. Dobrze pamiętam 17 września 1939 roku. Miałem prawie 10 lat. To była niedziela. Byliśmy na Mszy Świętej i ksiądz w kazaniu powiedział, że czeka nas nieszczęście ze Wschodu. Ludzie byli zmartwieni, zaraz zaśpiewano też pieśń „Boże coś Polskę”. Po pewnym czasie zaczęliśmy słyszeć warkot czołgów. Tangi miały czerwone chorągiewki. Niektórzy myśleli, ze Rosjanie idą nam na pomoc. Niedługo potem zaczęły się jednak aresztowania mężczyzn, a następnie kobiet z dziećmi - opowiadał Józef Maciejewski.

- Pamiętam też jak przywieziono nas na Syberię, do miasta Barnauł nad rzekę Ob. W łagrze naczelnik NKWD powiedział do Polaków: „Przyjechaliście tu nie na rok czy dwa, ale na zawsze. Zapomnijcie o Polsce. Polski nie będzie!”. Nie mogłem tego słuchać. Poszedłem do baraku, usiadłem na pryczy i powtarzałem: „Polski nie będzie”. Nie mogłem zrozumieć, jak to się wszystko stało, jak Polski może nie być - kontynuował sybirak.