– Tam przeżyła tylko 14 lat, a tu już 70. Ale Serce mamy jest wciąż na Kresach – mówi córka Elżbieta Sobów- -Kowalczyk.
Pani Bronisława trzyma przedwojenną figurkę Najświętszej Maryi Panny z Kalwarii Pacławskiej, gdzie pielgrzymowały zawsze jej mama i babcia. Na zdjęciu z mężem Piotrem i córką Elżbietą
Krzysztof Król /Foto Gość
Siedemdziesiąt lat temu z Rychcic k. Drohobycza do Drzonowa k. Zielonej Góry przybyło 50 rodzin. Wśród nich była 14-letnia Bronisława.
po Komunii Bułka i kakao
Pani Bronisława Sobów z do- mu Psiuk przyszła na świat w 1931 r. w Rychciach, leżących 5 km od Drohobycza. – To była duża wieś, ponad tysiąc numerów. Prawie sami Polacy. Była tam gmina, szkoła i parafia – tłumaczy Bronisława Sobów. – Tata, podobnie jak większość mieszkańców naszej wsi, pracował w rafinerii. Mama zajmowała się domem i gospodarstwem. Mieliśmy krowy, konie i pole, na którym uprawialiśmy zboże, ziemniaki. Tyle, aby starczyło nam i zwierzętom. I zawsze starczało. W domu biedy nie było – dodaje.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.