Naprawdę było trudno

mas

publikacja 19.03.2016 10:38

Trasa EDK przebiegała polnymi drogami, lasami, a ostatnia stacja była przy pomniku Chrystusa Króla.

Naprawdę było trudno Ekstremalna Droga Krzyżowa z Zielonej Góry do Świebodzina ks. Marcin Siewruk / Foto Gość

– Idę, żeby wzmocnić swoją wiarę i zaufanie do Boskich planów. Chcę oddać swoje troski Bogu. On skatowany i umęczony szedł z krzyżem na śmierć, wiele razy upadając i zmagając się ze spojrzeniami tłumu. Moja droga to i tak nic w porównaniu z tym, co On mi ofiarował. Na pewno czekam na wielkie duchowe przeżycia w związku z regułą milczenia i liczbą kilometrów. No, a po ludzku... lubię przygody – mówił przed wyjściem Krzysztof Mrozkowiak z Zielonej Góry.

Msza św. w kościele pw. św. Stanisława Kostki pod przewodnictwem bp. Pawła Sochy rozpoczęła 18 marca o 20.00 Ekstremalną Drogę Krzyżową, która po raz pierwszy wyruszyła z Zielonej Góry. Wśród uczestników byli nie tylko zielonogórzanie, ale m.in. mieszkańcy Gorzowa Wlkp., Sulechowa, Międzyrzecza, Łagowa Lubuskiego, Świebodzina i Sulęcina.

– Ekstremalna Droga Krzyżowa to nowa inicjatywa w naszym mieście. Słyszałem o tym już w zeszłym roku, ale nie była organizowana w pobliżu; teraz pojawiła się taka możliwość. Chciałem zobaczyć, jak wygląda ta forma modlitwy, przeżyć coś nowego. Poniekąd jest to też chęć sprawdzenia siebie fizycznie. Może jest to jakaś namiastka tego, co przeżywał Jezus podczas swojej drogi. Nie nastawiam się na jakieś konkretne przeżycia, raczej chcę zobaczyć, co Bóg przygotował dla mnie. Na pewno jest obawa, czy się uda, czy sobie poradzę i jakie będą trudności, ale cokolwiek się nie zdarzy, wierzę, że będzie to wartościowe przeżycie duchowe i fizyczne – powiedział Marcin Kucaba.

Do Cigacic, mniej więcej do 1.00 w nocy, wszyscy uczestnicy przemierzali etapy Drogi Krzyżowej wspólnie, później każdy przyjął własne tempo. Wielu uczestników podkreślało przy pomniku Chrystusa Króla, że nie wyobrażali sobie, jakie to będzie ogromne wyzwanie. Odciski, bolące mięśnie, naciągnięte ścięgna, przy każdym kroku grymas bólu – to doświadczenie licznej grupy uczestników nocnego nabożeństwa. 44 kilometry modlitwy, rozważania Męki Pańskiej w ciszy i skupieniu dla niektórych zakończyły się 19 marca ok. 5.30, a kolejne osoby docierały do celu w następnych godzinach.

– Od ósmej stacji starałem się klękać w takim miejscu, gdzie mógłbym podeprzeć się przy wstawaniu, byłem bardzo zmęczony i obolały. O Ekstremalnej Drodze Krzyżowej dowiedziałem się z artykułu w „Gościu Niedzielnym” i tym bardziej ucieszyłem się, że w tym roku wyruszy z Zielonej Góry. Najbardziej przeżywałem regułę milczenia; możliwość ciszy była czymś wyjątkowym, dawała okazję do przemyśleń, modlitwy – twierdził Tomasz Koźlak.

Trasa EDK była przygotowana przez organizatorów bardzo precyzyjnie, chociaż czasami trzeba było szukać odpowiedniej ścieżki. – Był jeden taki moment, kiedy musiałem się zastanowić, bo trzeba było pójść, wydawać by się mogło, najmniej odpowiednią drogą, a jednak ona była dobra – wspominał brat Krzysztof Duda, franciszkanin z Zielonej Góry.