I tak wracamy do dziś

Krzysztof Król

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 19/2017

publikacja 11.05.2017 00:00

„Lepiej, żeby jutro was tu nie było! A jak przyjdziemy i będziecie, to z wami koniec!” – usłyszeli od sąsiadów, z którymi przed wojną żyli w zgodzie.

Mieczysław Łukasik mieszka dziś w Kosieczynie k. Zbąszynka, ale przyszedł na świat w niewielkiej Grzegorzówce k. Ostroga nad rzeką Horyń [teren dzisiejszej Ukrainy – przyp. aut.] w 1935 roku, jako pierwsze dziecko Stanisława i Antoniny. – Byliśmy osadnikami. Mój dziadek pochodził z województwa kieleckiego – opowiada pan Mieczysław. – Nasza wioska była dosyć zwarta. Miała jedną ulicę główną. Mieszkaliśmy razem ze stryjkiem w domu, który odziedziczyliśmy po dziadku. Wygody tam nie było wielkiej. To był domek dwuizbowy z taką przybudówką na oborę. Pamiętam, była studnia kręcona na podwórku. Najbliżej nas mieszkała rodzina ukraińska, a po drugiej stronie, trochę dalej – polska, która po napaści Rosjan została wywieziona na Syberię – dodaje.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.