– Podróżując w różne zakątki świata, przekonuję się, że nie trzeba mieć dużo, żeby być szczęśliwym. Można nie mieć prawie nic i każdego dnia uśmiechać się do drugiego człowieka – mówi Zygmunt Miecznik.
Podróże i gra na organach to dwie największe pasje Zygmunta Miecznika
Reprodukcje Krzysztof Król /Foto Gość
krzysztof.krol@gosc.pl Lubię swoją pracę i życzę każdemu, aby robił to, co lubi – mówi Zygmunt Miecznik. A na co dzień jest organistą w sanktuarium pw. Miłosierdzia Bożego w Świebodzinie. To nie jest jednak jego rodzinne miasto. Swoje korzenie ma w Budkowicach na Opolszczyźnie.
Dostępne jest 3% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.