– Całą nadzieję na` zmianę straszliwych warunków pokładano w Matce Bożej, do której Polacy zwracali się w pokornej prośbie o ratunek. Ta nadzieja pozwalała ludziom walczyć o przetrwanie – mówi Rodrycjusz Gerlach z Lubska.
Korzenia pana Rodrycjusza sięgają Podola. Urodził się we wsi Holendry. – To była polska wioska, która później zmieniła nazwę na Mazury. Do Podhajec, miasta powiatowego, mieliśmy dwa kilometry. Tam zostałem ochrzczony, tam chodziliśmy do kościoła i tam uczęszczałem do szkoły powszechnej – rozpoczyna swoją opowieść mieszkaniec Lubska.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.