Bóg prowadzi krok po kroku

Krzysztof Król

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 33/2012

publikacja 16.08.2012 00:15

Kapłańskie powołanie. – Jestem szczęśliwy, bo znalazłem drogę swojego życia. To droga pełna cudów, bo przecież w moich rękach zwykłe rzeczy, jak chleb i wino, będą zmieniały się w Boga – mówi diakon Michał Graczyk.

– Fajnie być księdzem. Polecam każdemu – mówi z uśmiechem i dodaje: – Warto się nie bać i iść za głosem Boga, jeśli ktoś czuje takie wezwanie w sercu – Fajnie być księdzem. Polecam każdemu – mówi z uśmiechem i dodaje: – Warto się nie bać i iść za głosem Boga, jeśli ktoś czuje takie wezwanie w sercu
Krzysztof Król

Kiedy byłem mały, nie służyłem przy ołtarzu. Miałem świadomość, że Bóg jest, ale nie przejmowałem się Nim. Moi koledzy „olewali” wiarę i ja tak samo. Chodzenie do kościoła było dla mnie największą na świecie nudą – przyznaje dk Michał Graczyk, który 18 sierpnia przyjmie święcenia prezbiteratu w swojej rodzinnej parafii, w kościele św. Maksymiliana Marii Kolbego w Gorzowie Wlkp. Nie był święcony razem ze swoimi kolegami w maju ze względu na wymogi prawa kanonicznego dotyczące wieku kandydata.

Kompletnie nowy świat

W wieku 14 lat, namówiony przez kolegów z klasy, którzy należeli do Ruchu Światło–Życie, pojechał na Diecezjalne Dni Młodych do Zielonej Góry. – Tam zobaczyłem radosny Kościół, pełen młodych, śpiewających i modlących się ludzi. To było dla mnie coś absolutnie nowego. Zobaczyłem, że Bóg jest fajny – zapewnia diakon. – Jadąc tam, zatrzymaliśmy się w seminarium w Paradyżu. Po kościele oprowadzał nas wyjątkowo wesoły diakon. To znowu coś zupełnie nowego, bo do tej pory księża kojarzyli mi się z ponurakami. Te dni całkowicie przewróciły mi w głowie. Zobaczyłem kompletnie nowy świat – dodaje. Ziarno zasiane zaczęło powoli kiełkować. Młody gorzowianin zaczął chodzić na cotygodniowe spotkania oazowe przy parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego. – Zachłysnąłem się tym wszystkim i zakochałem na dobre w Panu Bogu. Wtedy też zostałem ministrantem i w mojej rodzinie pojawiło się więcej wiary. Zacząłem jeździć z kolegami na rekolekcje powołaniowe do Paradyża, który stał się dla mnie fascynującym miejscem.

Krok po kroku

Dopełnieniem Dni Młodych była rok później Oaza Nowego Życia I stopnia w Tylmanowej. – To było mocne doświadczenie emocjonalne i pewnie jeszcze bardzo niedojrzałe, ale niesamowicie potrzebne w moim życiu – przyznaje Michał Graczyk. Po wakacjach przed rozpoczęciem liceum wiedział już, że po maturze pójdzie do seminarium. – Przez trzy lata było jeszcze wiele różnych zaangażowań przy Kościele, fascynacji Pismem Świętym, spotkań z księżmi. W tym czasie miałem też kierownika duchowego – mówi diakon. To wszystko utwierdzało go coraz bardziej w tym, że kapłaństwo to jego droga życiowa. – Ważne było dla mnie bycie przy ołtarzu. Z czasem zostałem lektorem i w końcu ceremoniarzem. Bardzo mnie interesowała liturgia – wyjaśnia Michał. – Istotne było dla mnie też zaangażowanie w życie parafii, czyli bycie w Kościele przez wielkie „K”. Pomagał mi w tym Ruch Światło–Życie – dodaje. W końcu sam został animatorem i mówił innym o Bogu. – Oczywiście nie planowałem tego wszystkiego, że najpierw będę ministrantem, później lektorem i w końcu animatorem. Po prostu Pan Bóg mnie wiódł taką drogą. On prowadzi krok po kroku, ale trzeba Go słuchać – stwierdza.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.