Pasjonat podziemi

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 48/2012

publikacja 29.11.2012 00:15

Górnik z Jaczowa. – Zmaganie z naturą, trudne warunki, niebezpieczeństwo, ale i satysfakcja z wyników wydobycia soli i rudy miedzi – mówi o swojej pracy górnik Jan Kobziński.

W kopalni jest ok. 500 różnych maszyn, w tym wiertnice, ładowarki, kombajny i wozy odstawcze. Na zdjęciu kombajn solny W kopalni jest ok. 500 różnych maszyn, w tym wiertnice, ładowarki, kombajny i wozy odstawcze. Na zdjęciu kombajn solny
Katarzyna Buganik

Jan Kobziński od 31 lat pracuje pod ziemią. – Górnictwem interesowałem się od szkoły podstawowej. Skończyłem technikum elektryczne w Zielonej Górze, a później studia na Wydziale Górniczym Politechniki Wrocławskiej. Moją pracę zaczynałem od stażu, później byłem nadgórnikiem i sztygarem. Z czasem przyszły dalsze stopnie górnicze i obecne stanowisko dyrektora technicznego – opowiada Jan Kobziński. Spotykamy się w kopalni Polkowice-Sieroszowice na szybie SW-1 im. Jana Wyrzykowskiego, odkrywcy Polskiej Miedzi.

Słony kryształek

Nasze spotkanie zaczyna się o 7 rano. Ustalamy plan wizyty w kopalni i przechodzę obowiązkowe szkolenie z zakresu obsługi aparatu ucieczkowego, który w razie zagrożenia na dole ma ratować życie. Podpisuję niezbędne dokumenty i dostaję robocze ubranie: koszulę, spodnie, kamizelkę z odblaskami, skarpety, buty, lampę i kask. Zabieram aparat ucieczkowy i o 8.30 z Janem Kobzińskim oraz Waldemarem Konarskim, nadsztygarem górniczym pozdrawiamy się, mówiąc „Szczęść Boże” i zjeżdżamy na dół. – Spotykając się z górnikami, wsiadając do klatki, na powitanie i na pożegnanie nie mówimy sobie „dzień dobry” czy „cześć”, ale „Szczęść Boże” – wyjaśnia Jan Kobziński. Po dwóch minutach jesteśmy 1000 m pod ziemią. Wsiadamy do terenowego landrovera. Najpierw przez podziemne korytarze jedziemy do wyrobiska soli. Rośnie temperatura, robi się gorąco, duszno i sucho. – Te białe tunele mają 15 m szerokości i 15 m wysokości – mówi Waldemar Konarski. Po drodze mijamy potężne wentylatory powietrza i maszyny górnicze, m.in. wozy odstawcze i ładowarki. Dojeżdżamy do samego przodka, gdzie pracuje kombajn. Potężna maszyna żłobi solny korytarz, krusząc skałę i rozpylając pył, podobny do zamieci śnieżnej. Operator kombajnu pracuje w klimatyzowanej kabinie. Steruje maszyną za pomocą komputera. Białe ściany lśnią, wzbudzają podziw swoim ogromem. To naprawdę sól. Jest słona! Na pamiątkę biorę jeden z kryształów.

Wilgotno i ciepło

Jedziemy dalej, trochę w głąb i 4 km dalej, do pokładu rudy miedzi. Po drodze zmienia się klimat – robi się wilgotno i mokro. Czuć też zapach spalin pracujących maszyn. Uciążliwy jest również hałas pracujących wiertnic i ładowarek. Miejscami auto brnie przez wodę. Tunele stają się niższe i ciemniejsze. – Tutaj temperatura jest w granicach 28–32 stopni Celsjusza przy dużej wilgotności. W wyrobisku soli było ok. 43 stopni, ale za to bardzo sucho – tłumaczą górnicy. Wyrobisko miedzi nie jest tak bezpieczne jak solne groty. Strop może się osuwać, dlatego jest zabezpieczany specjalnymi kotwami. Rudę miedzi wydobywa się nie tylko za pomocą maszyny, ale również materiałów wybuchowych. Po obejrzeniu wyrobiska miedziowego, gdzie operator kotwiarki wierci otwór w skale i zakłada kotwę wzmacniającą strop, a górnicy strzałowi zakładają ładunki wybuchowe, wracamy do wozu. Zmęczona, brudna i spocona, choć wcale nie pracowałam, jestem pełna satysfakcji z podziemnej wędrówki. Około godz. 11.00 wyjeżdżamy klatką na górę. Jeszcze pożegnalne „Szczęść Boże” i zdaję lampę, a w specjalnej księdze zjazdów podpisuję powrót.

Pan Bóg i św. Barbara

Po umyciu się i oddaniu roboczego ubrania idę do biura dyrektora. Oglądamy albumy z pamiątkowymi zdjęciami i mapy. W gabinecie jest też figurka św. Barbary. – Kult tej świętej wśród górników istnieje od bardzo dawna. Ona ma nas chronić przed nagłą śmiercią i wszelkimi niebezpieczeństwami, jakie czyhają pod ziemią. W tej pracy opieka św. Barbary i Pana Boga jest naprawdę bardzo potrzebna – zauważa Jan Kobziński. Legenda głosi, że św. Barbara była córką poganina, który za wszelką cenę chciał, by oddała ona cześć pogańskim bożkom. Barbara jednak, jako chrześcijanka, odmówiła, więc ojciec uwięził ją w ciemnej wieży. Nie wyparła się swojego Boga i za to skazano ją na męczeńską śmierć przez ścięcie mieczem. W ikonografii przedstawiana jest najczęściej z kielichem i Eucharystią, które symbolizują wiarę i jedność z Chrystusem, a także z mieczem, symbolem śmierci, i wieżą, miejscem uwięzienia. – W każdym z rejonów kopalni znajduje się figura lub wizerunek św. Barbary. Przechodząc obok nich, zastanawiamy się nad swoją pracą, prosimy o ochronę i błogosławieństwo. W moim życiu obecność Pana Boga pomaga mi znosić trudne chwile na dole – mówi górnik. Mimo dużego postępu technicznego, praca górnika to codzienne zmaganie się z naturą. Ziemia nie pozwala łatwo wydzierać sobie skarbów. – Wielu zazdrości nam przywilejów górniczych, bo patrzą przez pryzmat Barbórki, kiedy świętujemy. Nikt nie widzi tego, co się dzieje na dole, gdzie jest wysoka temperatura, zagrożenie, tąpnięcia, wstrząsy, zawały, pracujące maszyny – wymienia Jan Kobziński.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.