Więzienny areopag

kk

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 12/2013

publikacja 21.03.2013 00:15

26 marca to Dzień Modlitw za Więźniów. Pięć lat temu ustanowiła go Konferencja Episkopatu Polski. Przy tej okazji zaglądamy do więzienia, aby przybliżyć pracę funkcjonariuszy.

– W Areszcie Śledczym w Międzyrzeczu zatrudnionych jest 140 funkcjonariuszy  i 12 pracowników cywilnych – W Areszcie Śledczym w Międzyrzeczu zatrudnionych jest 140 funkcjonariuszy i 12 pracowników cywilnych
Krzysztof Król

To bardzo ciężka praca i przychodząc tu, trzeba się z tym liczyć. Pracujemy w ciągłym napięciu i musimy być cały czas czujni. Jak doświadczenie pokazuje, po więźniach można się spodziewać każdego zachowania, dlatego trzeba być konsekwentnym i stawiać jasne granice – tłumaczy jeden ze strażników więziennych. – To niełatwy kawałek chleba, tym bardziej że większość więźniów traktuje nas jak wrogów, nazywając nas nie tyle „klawiszami”, ile „gadami”. Niestety, również w społeczeństwie, któremu służymy, wciąż pokutuje negatywny obraz naszej pracy – dodaje.

Niepotępieni

Międzyrzecki areszt to zakład karny typu zamkniętego. Mająca 407 miejsc placówka jest przeznaczona dla mężczyzn pierwszy raz odbywających karę pozbawienia wolności. – Wśród więźniów są osoby, które trafiły do nas za jazdę po pijanemu, kradzież, rozboje, morderstwo czy molestowanie seksualne – wyjaśnia ppłk Adam Górczyński, dyrektor Aresztu Śledczego w Międzyrzeczu. – Ludziom najczęściej strażnik więzienny kojarzy się z bronią na wieżyczce. Od pewnego czasu odchodzi się od uzbrojonych posterunków na rzecz zabezpieczenia elektronicznego więzień. Taką właśnie placówką jest Areszt Śledczy w Międzyrzeczu. Dzięki temu więcej funkcjonariuszy mogło przejść do pracy w oddziałach penitencjarnych, aby tam realizować działania na rzecz osadzonych – dodaje. Więzienie wymaga bezwzględnego przestrzegania przepisów. – W tym wszystkim jednak trzeba pamiętać, aby być człowiekiem. Przykładowo nie zdarzyło się, żebym nie zezwolił na udział osadzonych w pogrzebie osób najbliższych, mimo że to wiąże się z organizacją konwoju – zapewnia dyrektor i dodaje: – Oni są skazani, ale jak podkreślał bł. Jan Paweł II, nie są potępieni. Naszym zadaniem jest nie tylko pilnowanie więźnia, ale przede wszystkim wspieranie programami resocjalizacyjnymi, aby kiedyś mógł wrócić do tego społeczeństwa, i to się wbrew stereotypom często udaje – dodaje.

To nie pstryk

Współczesny więzień nie spędza 23 godzin w celi i godziny na spacerze. – Trzeba zorganizować ten czas tak, aby osadzony spędzał go w celi jak najmniej. Stąd różnorakie programy resocjalizacyjne – wyjaśnia Piotr Rywak, kierownik działu penitencjarnego. Więzień kierowany jest do konkretnego programu w zależności od popełnionego przestępstwa. Przykładowe programy to: „Stop – przerwa”, który ma celu zmniejszenie skali zjawiska przemocy w rodzinie; „Piłem – nie jadę”, przeznaczony dla sprawców przestępstw komunikacyjnych; „Prawo do złości” ma na celu kształtowanie umiejętności redukowania negatywnych emocji. – Szczególnie młodym więźniom proponujemy kursy zawodowe, np. instalator stolarki okiennej, technolog robót wykończeniowych czy brukarz. Pobyt w więzieniu nie musi być stracony – zapewnia Piotr Rywak. Odpowiedni program dla konkretnego więźnia dobierają wychowawcy i psychologowie. – Wiele osób nie ma poczucia, że w zakładach karnych ma miejsce resocjalizacja. Ale to nie odbywa się na pstryk. To proces, i to często bardzo długi – zauważa Anna Smuśkiewicz. – To widać po osobach, które trafiły tu kilka lat temu. Przykładowo nie chciały nic mówić i trzaskały drzwiami, a teraz same przychodzą na rozmowę z konkretnymi problemami i potrafią uszanować granice. Dla kogoś z zewnątrz mogłoby się wydawać, że to niewiele, ale z mojej perspektywy to ogromny postęp – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.