Piękno rodzi się z wysiłku

Krzysztof Król

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 43/2013

publikacja 24.10.2013 00:15

Doradca życia rodzinnego. Wielu narzeczonych traktuje przedślubne wizyty w Poradni Życia Małżeńskiego jako zło konieczne. Tymczasem to szansa, aby odpowiedzialnie podejść do najbardziej intymnej sfery w sakramentalnym związku.

- Naturalne planowanie rodziny to nie „watykańska ruletka”, ale sprawdzona naukowo metoda. Jest mi bliska z doświadczenia i wiem, że działa i wnosi w życie rodzinne wiele dobrego – przekonuje Dagmara Piotrowska - Naturalne planowanie rodziny to nie „watykańska ruletka”, ale sprawdzona naukowo metoda. Jest mi bliska z doświadczenia i wiem, że działa i wnosi w życie rodzinne wiele dobrego – przekonuje Dagmara Piotrowska
Krzysztof Król /GN

Są wśród nich lekarze, nauczyciele, katecheci, pielęgniarki, pedagodzy czy psycholodzy. Kim jest doradca życia rodzinnego? Doradcy życia rodzinnego pomagają małżonkom żyć zgodnie z katolicką nauką o małżeństwie i rodzinie, szczególnie w aspekcie kwestii intymnych. Szczególnym ich zadaniem jest pomoc narzeczonym w jak najlepszym przygotowaniu do małżeństwa. Ważny jest wkład doradców, często niedocenianych, w promocję i naukę zasad odpowiedzialnego rodzicielstwa jako stylu życia. To często jedyne osoby, które pokazują, że naturalne planowanie rodziny to wcale nie „watykańska ruletka”, bo metoda objawowo-termiczna (nie mylić z „kalendarzykiem”) to naukowy i sprawdzony sposób na udane pożycie małżeńskie oraz szczęśliwe małżeństwo i rodzinę.

Każdy to osobna historia

Dagmara Piotrowska ze Świebodzina zawsze chciała pracować z ludźmi. I tak się stało, bo dziś pracuje w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym. – Nie tylko to marzenie się spełniło, bo dziś jestem żoną, mamą dwóch małych chłopców. Słuchając moich znajomych, którzy niepochlebnie wyrażali się na temat małżeństwa i życia w czystości, Kościoła, pomyślałam: „Panie Boże, co zrobić, aby Cię poznali?” – opowiada Dagmara. – Po jakimś czasie czekałam na przystanku na autobus. W pewnym momencie zatrzymała się jadąca samochodem mama dziewczynki, która chodziła z moim synem do przedszkola, i zaproponowała mi podwiezienie. Jadąc, rozmawiałyśmy o różnych sprawach, aż nagle zadała mi pytanie: „Czy nie chciałabyś pracować w poradni życia rodzinnego?”. Zaniemówiłam! Powiedziała, że gdybym się zdecydowała, to w następny weekend zaczyna się kurs na nauczyciela naturalnego planowania rodziny, który jest wymagany w posłudze doradcy życia rodzinnego – opowiada świebodzinianka. Na październikowych rekolekcjach w Rokitnie Dagmara otrzymała z rąk biskupa Stefana Regmunta misję kanoniczną do posługi w Poradni Życia Rodzinnego w parafii Miłosierdzia Bożego w Świebodzinie. Zanim tak się stało, musiała się do niej solidnie przygotować. Zdała m.in. egzamin pierwszego i drugiego stopnia na nauczyciela naturalnych metod planowania rodziny i opanowała wiedzę, której nie powstydziłby się żaden lekarz. – Mieliśmy m.in. zajęcia z zakresu  podstaw fizjologii płodności, elementów patofizjologii w cyklu miesięcznym kobiety, etycznych stron posługiwania, prokreacji ekologicznej. Spotkaliśmy się z ginekologiem, psychologiem, pracującym z osobami po stracie. Przyswajaliśmy sobie informacje dotyczące płodności kobiety, faz cyklu miesiączkowego, objawów, jakie świadczą o każdej z faz i takich, które świadczą, że dzieje się coś niewłaściwego w organizmie. Poznawałam także m.in. szczegóły dotyczące roli różnych hormonów i ich wpływie na ciało i psychikę kobiety, co może niepokoić i  jak pomóc kobietom dobrze zinterpretować sygnały wysyłane przez ciało. W sposób praktyczny poprzez rozwiązywanie kart obserwacji cykli uczyłam się interpretować cykle typowe, nietypowe, młodociane, po porodzie, w menopauzie, po odstawieniu antykoncepcji – wyjaśnia Dagmara. – Nasza wiedza musi być dość rozległa, byśmy mogli służyć fachową pomocą. Oczywiście ciągle się szkolimy – dodaje.

Wiedza i małżeńskie świadectwo

Choć była już pedagogiem, to aby zostać doradcą życia rodzinnego, zdecydowała się na podyplomowe studia nauk o rodzinie przy Papieskim Fakultecie Teologicznym we Wrocławiu. Agnieszka Hass, bo o niej mowa, jest doradcą życia rodzinnego już od 12 lat. Od 6 pełni posługę w głogowskiej parafii św. Klemensa. – W ciągu roku spotykam się z około 45 parami narzeczonych, którzy przygotowują się do sakramentu małżeństwa, aby przybliżyć im naukę Kościoła na temat odpowiedzialnego rodzicielstwa. Często jednak są to również tak potrzebne młodym rozmowy o miłości, seksie czy o Panu Bogu. Poza tym wspieram naszych ojców redemptorystów w prowadzeniu kursu przedmałżeńskiego, podczas którego dzielę się swoją wiedzą o naturalnych metodach planowania rodziny, ale również daję świadectwo jako żona i matka – wyjaśnia Agnieszka, żona z 18-letnim stażem i mama trójki dzieci. – Trudność niewątpliwie pojawia się wtedy, gdy do poradni trafiają ludzie, którzy są zupełnie niedojrzali do zawarcia sakramentu małżeństwa. Mam na myśli tych, którzy pogubili się w życiu, oddalili się od Pana Boga, przez długie lata żyli lub nadal żyją w grzechu, a w związku z tym nie są zmotywowani, aby przyjąć katolicką etykę seksualną. Oczywiście nie zamykamy przed nimi drzwi poradni, ale niejednokrotnie dialog z takimi osobami jest bardzo trudny. Pozostaje tylko jak najlepiej „posiać ziarno” i mieć nadzieję, że kiedyś wykiełkuje – zauważa głogowianka. – Doświadczam dużej radości, kiedy przychodzą pary, które same próbowały wcześniej nauczyć się naturalnej metody. Kilka pań przyniosło obserwacje swoich cykli z kilku miesięcy, a jedna z nich nawet z 1,5 roku. Oczywiście niesamowicie spędza się także czas z parami, które promieniują miłością. Kobieta i mężczyzna są zatroskani o siebie nawzajem, jak również o swoje przyszłe potomstwo, i w planowaniu rodzinnego życia są otwarci na współpracę z Panem Bogiem. Osobiście cieszę się również z par, które przychodzą pomimo to, że żyły długie lata w konkubinacie – mówi Agnieszka. Do poradni przychodzą nie tylko narzeczeni, ale coraz częściej, razem lub osobno, małżonkowie. – Jeżeli doradca nie ma odpowiedniego przygotowania, aby pomóc w rozwiązaniu zgłaszanego problemu, powinien po prostu pomóc im dotrzeć do odpowiedniego specjalisty. W moim przypadku jest trochę inaczej, gdyż jestem również psychologiem. Tylko w ciągu ostatniego roku do naszej poradni zgłosiło się kilka osób w sytuacji kryzysu życiowego. Często takie spotkania są potrzebne, bo po prostu osoby te nie mają z kim porozmawiać, szukają wsparcia, chcą coś ulepszyć w swoim życiu lub po prostu szukają odpowiedzi na trudne pytania – tłumaczy głogowianka.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.