W drodze na Kubę

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 19/2014

publikacja 08.05.2014 00:15

Z ks. Witoldem Lesnerem o przygotowaniu do wyjazdu, nauce języka i praktyce w Hiszpanii rozmawia Krzysztof Król.

- Proszę o modlitewne wsparcie, proszę również o modlitwę w intencji tych, wśród których będę pracował. Zapraszam do wspólnej modlitwy podczas Mszy św. Posłania – mówi ks. Witold - Proszę o modlitewne wsparcie, proszę również o modlitwę w intencji tych, wśród których będę pracował. Zapraszam do wspólnej modlitwy podczas Mszy św. Posłania – mówi ks. Witold
REPRODUKCJA KRZYSZTOF KRÓL /GN

Krzysztof Król: Nie tęskni Ksiądz za diecezją?

Ks. Witold Lesner: Dla mnie miejsca tworzą przede wszystkim ludzie. Wyjeżdżając do Warszawy do Centrum Formacji Misyjnej, zostawiłem wiele osób i spraw z nimi związanych. I tego mi brak. Przeprowadzka zawsze jest pewną stratą, ale też wyzwaniem, które z sobą niesie. Jest więc i smutek związany z opuszczeniem, ale i radość połączona z nadzieją odnośnie tego, co przede mną.

Jak zrodziło się misyjne powołanie Księdza?

Nie wiem, czy mogę mówić o „rodzeniu się” powołania misyjnego. Traktuję moje życie z Jezusem Chrystusem jako pewnego rodzaju konsekwentną drogę. W szkole średniej byłem w oazie, gdzie bliżej poznałem Boga, więc gdy On zaproponował mi kapłaństwo, był to krok w Jego stronę. Podobnie traktuję propozycję Pana Boga złożoną mi, bym wyjechał na Kubę. O takiej możliwości po raz pierwszy przeczytałem w marcu ubiegłego roku w diecezjalnym „Piśmie Okólnym”. Była to prośba o pomoc w pracy duszpasterskiej w diecezji Bayamo-Manzanillo na Kubie. Tam właśnie mam jechać.

Gdzie dokładnie Ksiądz jedzie?

Jeszcze nie znam konkretnej miejscowości, w której będę, ale możliwości są bardzo duże, ponieważ diecezja Bayamo-Manzanillo pw. Najświętszego Zbawiciela jest tylko trochę mniejsza od naszej, a pracuje tam obecnie 14 księży, w tym tylko trzech Kubańczyków. Na jednego księdza statystycznie przypada 58 tys. osób. Ta diecezja, położona na przeciwległym do Hawany krańcu wyspy, jest jedną z najuboższych nawet jak na tamtejsze standardy. Nie ma tam przemysłu czy rozwiniętego rolnictwa, nie jest też centrum turystycznym. Również pod względem religijnym diecezja Bayamo-Manzanillo jest najsłabsza na Kubie. Cieszę się, że pracuje tam już dwóch księży z Polski. Wierzę jednak, że to Pan Bóg mnie tam posyła i że On da to, co potrzeba. Postawi na mojej drodze właściwych ludzi i stworzy okoliczności, abym mógł na Kubie służyć jako kapłan najlepiej jak tylko potrafię. Wierzę w to mocno.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.