Zbyt wysokie wymagania

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 30/2014

publikacja 24.07.2014 00:00

Z Krystyną Pustkowiak o osobach niepełnosprawnych intelektualnie, prawie do życia i zaniedbaniach rozmawia Krzysztof Król.

Krystyna Pustkowiak, zielonogórzanka, ma niepełnosprawnego brata i jest koordynatorką Wspólnoty „Wiara i Światło” w prowincji Polska Zachodnia Krystyna Pustkowiak, zielonogórzanka, ma niepełnosprawnego brata i jest koordynatorką Wspólnoty „Wiara i Światło” w prowincji Polska Zachodnia
Krzysztof Król

Krzysztof Król: Wakacje to czas obozów Wspólnoty „Wiara i Światło”. Co w Pani życie wniosły osoby niepełnosprawne intelektualnie?

Krystyna Pustkowiak: Mnie osobiście dały bardzo dużo. Przede wszystkim pozwoliły zaakceptować siebie taką, jaka jestem, ze swoimi niedoskonałościami i darami. W ich otoczeniu nie muszę odgrywać jakichś ról, po prostu jestem sobą i jest mi dobrze. Szczerość, uczciwość i autentyzm to cechy, które je charakteryzują i którymi zarażają. My, jako Wspólnota „Wiara i Światło”, pomagamy rodzinom i osobom niepełnosprawnym intelektualnie w odnalezieniu swojego miejsca w Kościele, wspólnocie parafialnej, ale również w społeczności lokalnej.

Jak bumerang wraca temat prawa do aborcji dla rodziców, którzy dowiadują się o nieodwracalnej chorobie swojego dziecka...

Mówiąc o prawie rodziców do aborcji dziecka chorego, nikt nie myśli o prawach samego poczętego dziecka, które ma prawo do narodzin, do przeżycia swojego czasu takim, jakie jest, i tak długo, jak jest mu pisane. Mówi się o cierpieniu dziecka, rodziców, chcielibyśmy wymazać je z naszego życia, ale przeżywanie cierpienia, umiejętność radzenia sobie z nim są w nas wpisane i również nas kształtują. Znam wiele rodzin, w których żyją osoby niepełnosprawne intelektualnie, a rodzice pytani, czy jeszcze raz zdecydowaliby się na urodzenie chorego dziecka, odpowiadają bez wahania: „Tak!”, bo „to jest ich ukochane dziecko”. A wiedzą, co mówią, bo doświadczyli w swoim życiu „drogi odrzucenia i poniżenia” od ludzi obcych: lekarzy, ludzi mijanych na ulicy, sąsiadów, a często także od bliskich w rodzinie. Wiedzą, co tak naprawdę wiąże się z narodzinami dziecka niepełnosprawnego umysłowo.

A może zamiast skupiać się na tej kwestii, powinniśmy zastanowić się, czy wszystko robimy w naszym państwie dla osób niepełnosprawnych umysłowo?

Moim zdaniem, za mało się dla nich robi. Wrzucone są do worka z napisem: „osoby niepełnosprawne” i stawia się im za wysokie wymagania, a przecież w samej niepełnosprawności intelektualnej pomiędzy lekkim stopniem a głębokim jest ogromna różnica. Wszystkie osoby, z którymi pracuję na warsztatach terapii zajęciowej, chciałyby pójść do pracy, ale większość z nich nigdy tego nie doświadczy, bo nie ma takiej możliwości na naszym rynku pracy, a szczególnie w Zielonej Górze. Władze ograniczyły się do stworzenia ośrodków wsparcia, ale bez możliwości dowozu, co dyskryminuje wiele osób, których na to nie stać.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.