Ty nas żywić nie przestaniesz

ks. Marcin Siewruk

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 33/2014

publikacja 14.08.2014 00:15

Pielgrzymka od kuchni. Na bajkowo kolorowej i pachnącej łące ludzie rozsiadają się wygodnie i uśmiechnięci w promieniach ciepłego słońca jedzą z apetytem przygotowany posiłek. To nie jest początek opisu malarskiego arcydzieła, ale obiad w Siekierowicach podczas pieszej pielgrzymki z Głogowa na Jasną Górę.

Zofia Czwojdzińska, Barbara Czyczyk i Celina Twór codziennie dbają o przygotowanie dla pielgrzymów znakomitego obiadu, który już stał się legendą Zofia Czwojdzińska, Barbara Czyczyk i Celina Twór codziennie dbają o przygotowanie dla pielgrzymów znakomitego obiadu, który już stał się legendą
ks. Marcin Siewruk /Foto Gość

Z daleka słychać już pielgrzymkę, chociaż jeszcze nikogo nie widać. Śpiewy stają się coraz wyraźniejsze, można już nawet dokładnie rozumieć słowa i w końcu pojawiają się pątnicy. Ostatnia fraza, którą wszyscy rytmicznie zaśpiewali, brzmiała: „Zjemy, zjemy wszystko, wszystko, wszyściusieńko, żeby na tym stole było czyściusieńko”.

Obiad jedyny w swoim rodzaju

Termosy z gorącą grochówką są już rozstawione i czekają na zgłodniałych pielgrzymów. Pierwsi pątnicy podchodzą i nalewają zupę dużą chochlą. Nie tylko wyjątkowe okoliczności posiłku sprawiają, że pielgrzymkowa zupa smakuje wyśmienicie. O „zupce” krążą już legendy, czasami zdarza się tak, że dawni pielgrzymi wspominają jej wyjątkowy smak. Niektórzy, nie mogąc iść w pielgrzymce, żeby chociaż na trochę poczuć atmosferę wspólnego wędrowania, specjalnie przyjeżdżają na krótko odwiedzić grupę i oczywiście skosztować wspaniałej zupy. W tym roku rodzina doświadczonych pielgrzymów z Kożuchowa w drugim dniu pielgrzymki przyjechała chociaż na chwilę. Za niepowtarzalny i wyjątkowy smak pielgrzymkowej zupy odpowiadają trzy dzielne kucharki: Zofia Czwojdzińska, Barbara Czyczyk i Celina Twór. Panie chętnie zdradzają przepis na smakowitą i krzepiącą potrawę. Przede wszystkim trzeba gotować z sercem. Na ok. 160 litrów grochówki potrzeba mniej więcej 10 kg marchewki, ponad 10 kg innych drobno posiekanych warzyw, ponad 8 kg grochu, 15 kg ziemniaków. Do tego dodaje się wędzony boczek, golonkę, szynkę, kiełbasę, a całość gotuje się 5 godzin na dobrze rozpalonej kuchni wojskowej. Każdego dnia pielgrzymki serwowana jest inna zupa, w menu znajdują się: jarzynowa, pomidorowa, grochowa, barszcz, żurek z kiełbasą i jajkiem, ogórkowa, kapuśniak, krupnik. Izraelici, wędrując przez pustynię, musieli zadowolić się przepiórkami i manną z nieba, pielgrzymi cieszą się każdego dnia z pożywnej zupy z pielgrzymkowej kuchni. Praca w kuchni zaczyna się już o świcie, ok. 4 nad ranem, kiedy zmęczeni drogą pątnicy jeszcze głęboko śpią i regenerują siły. Trzeba rozpalić ogień pod kuchnią, zagotować wodę na herbatę na śniadanie, przygotować pieczywo i wszystko, co potrzebne do zrobienia kanapek. Po śniadaniu, kiedy pielgrzymi wyruszają w drogę, samochody kuchni udają się na miejsce planowanego obiadu i zaczyna się wytężona i dobrze zorganizowana praca, bo obiad musi być przygotowany punktualnie na przyjście wędrowców, którym dopisują apetyty. Po drodze na postojach każda grupa przygotowuje specjalne niespodzianki, czasami jest to soczysty arbuz, słodkie, bardzo świeże jabłka. Ks. Leszek Okpisz, kierownik pielgrzymki głogowskiej, skrupulatnie dbający o wszystkie szczegóły na trasie, częstował pątników na postoju, po wyjściu z Trzebnicy, cukierkami czekoladowymi. Ludzie w miejscowościach, przez które przechodzi pielgrzymka, też często przygotowują coś dobrego dla umęczonych wędrowców.

Prawdziwy post

W pewnym momencie można by zadać pytanie, czy w trakcie pieszej pielgrzymki na Jasną Górę nie ma za dużo jedzenia i w dodatku tak smacznego. Czy pielgrzymowanie nie wiąże się z umartwieniem, postem? Doświadczeni pątnicy nazywają każdą pielgrzymkę rekolekcjami w drodze, wyjątkowymi rekolekcjami, które są okazją do przeżycia nawrócenia i osobistego spotkania z Jezusem. A mistrzowie życia duchowego podczas rekolekcji zwracają uwagę, że odpowiednia ilość snu i dobre jedzenie dają siły do pokonania słabości i zmagania się o nawrócenie. Dlatego gotowanie smacznych zup, przygotowywanie śniadań i kolacji ma ogromne znaczenie dla dobrego przeżycia rekolekcji w drodze. Obieranie warzyw i ziemniaków, krojenie ich w drobną kostkę jest jak prosta i pełna pokory modlitwa różańcowa rozbrzmiewająca na pielgrzymim szlaku. Wybierając się pieszo do Częstochowy, każdy pielgrzym niesie wiele intencji w swoim sercu – za najbliższych, za ważne sprawy, dziękując, pokornie prosząc, zmagając się z własną słabością, bólem, cierpieniem. – Po raz pierwszy zapragnęłam pójść pieszo do Częstochowy 19 lat temu, kiedy skończyłam technikum kolejowe, miało to być podziękowanie za pomyślne zdanie matury. Ale sytuacja ułożyła się całkowicie inaczej, nie poszłam na pielgrzymkę. Potem była praca, obowiązki, brak urlopu w odpowiednim czasie, potem wyjazd za granicę. I właśnie, paradoksalnie, dopiero daleko od ojczyzny, w Irlandii doceniłam wartość wiary, spotkania z Jezusem i zdecydowałam, że pójdę do Częstochowy. W trakcie lotu samolot wpadł w ogromne turbulencje, naprawdę się bałam i prosiłam Boga za wstawiennictwem Maryi, żebyśmy mogli szczęśliwie wylądować, żebym mogła spełnić swoje marzenie i w końcu pójść na pielgrzymkę. Bardzo się cieszę, że jestem, i dziękuje Bogu za wszelkie łaski, jakimi mnie obdarowuje – powiedziała Monika Bors z Co. Meath w Irlandii. Cicho i mało spektakularnie – pracując w kuchni, pełniąc rolę kwatermistrza czy kierowcy – różne osoby służą w drodze pątnikom, żeby bezpiecznie doszli do celu, do Matki na jasnogórskim wzgórzu. I najpiękniejsze jest to, że wszyscy tworzą jedną wspólnotę. To jest metafora Kościoła, w którym każdy ma do spełnienia swoje bardzo ważne i niepowtarzalne zadanie, aby we wspólnocie spotkać zmartwychwstałego Jezusa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.