Zboże nie rośnie samo

Katarzyna Buganik

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 33/2014

publikacja 14.08.2014 00:15

– Kochamy ziemię, bo od zawsze ją uprawiamy. Tak robili nasi dziadkowie, rodzice i my to kontynuujemy. Jak chce się żyć, to trzeba pracować – mówią państwo Curzydłowie.

 Państwo Celina i Józef umiłowanie do pracy na roli przekazują dzieciom: córce Justynie, zięciowi Przemysławowi i wnukowi Antosiowi Państwo Celina i Józef umiłowanie do pracy na roli przekazują dzieciom: córce Justynie, zięciowi Przemysławowi i wnukowi Antosiowi
Katarzyna Buganik /Foto Gość

Celina i Józef Curzydłowie od 40 lat wspólnie prowadzą gospodarstwo rolne w Wielkiej Wsi, która należy do parafii św. Wojciecha w Kargowej. Oboje kilkadziesiąt lat temu przyjechali na Ziemie Zachodnie z gór, z okolic Limanowej. – Kupiliśmy to gospodarstwo. Najpierw było tylko 8 ha, a teraz jest 37. Ziemię podzieliliśmy i przekazaliśmy dzieciom: synowi i córce, ale nadal im pomagamy i pracujemy w gospodarstwie – mówią małżonkowie.

Zdrowe i swoje

Oprócz pól uprawnych, na których sieją zboża, m.in. kukurydzę, żyto, jęczmień i pszenicę, mają też łąki, sad i ogród. W sadzie owocowym rosną jabłonie, grusze, czereśnie, wiśnie, śliwki i brzoskwinie. W ogrodzie nie brakuje różnorodnych warzyw, takich jak marchew, ogórki, pomidory czy kapusta. Wszystko jest smaczne i zdrowe, bo siane i sadzone dla siebie. – Kiedyś sadziliśmy po 3 ha ziemniaków, a teraz mniej. Żeby sprzedawać, trzeba mieć dużo, potrzebna jest też sortownia. Kiedyś wszystko można było sprzedać, teraz ludzie kupują gotowe, spakowane w sklepie. Dziś np. mleko czy ser muszą spełniać unijne wymogi – mówi pan Józef. – Kiedy owoce dojrzeją, to sami nie damy rady ich zjeść. Prosimy, by ktoś je wziął za darmo, ale nie ma chętnych, dlatego oddajemy jabłka, gruszki czy czereśnie dla potrzebujących, do Caritas – dodaje pani Celina. Państwo Curzydłowie wspominając dawne czasy, zauważają, że kiedyś było o wiele ciężej, bo utrzymanie na roli wymagało ogromnego wysiłku i pracy ludzkich rąk. – Kiedyś pracowało się końmi i prostymi maszynami. Żeby nakarmić zwierzęta, trzeba było nosić im pokarm wiadrami, dziś są maszyny i udogodnienia – mówią gospodarze. – Mamy kombajn, pług, ciągniki, agregat uprawowy i siewny, ale praca rąk też jest, bo trzeba nakarmić zwierzęta, uszykować opał na zimę, naprawić sprzęt – dodaje pan Józef.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.