Trzeźwość z miłości

Katarzyna Buganik

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 34/2014

publikacja 21.08.2014 00:15

– Pomimo różnych krzywd, łez, nieprzespanych nocy z powodu uzależnienia męża wiem, że to Pan Bóg dał nam miłość i zdecydował, że mamy być razem – mówi Lidia Rzecka.

 – Sercem i myślami jestem w Rokitnie prawie codziennie. Wierzę, że Matka Boża jest zawsze blisko mnie  – mówi Lidia. – Wizerunek Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej pomaga zaufać i uwierzyć. Bycie tutaj stało się pięknym, pozytywnym uzależnieniem – dodaje Krzysztof – Sercem i myślami jestem w Rokitnie prawie codziennie. Wierzę, że Matka Boża jest zawsze blisko mnie – mówi Lidia. – Wizerunek Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej pomaga zaufać i uwierzyć. Bycie tutaj stało się pięknym, pozytywnym uzależnieniem – dodaje Krzysztof
Katarzyna Buganik /Foto Gość

Lidia i Krzysztof Rzeccy mieszkają w Dębnie, ale z diecezją zielonogórsko-gorzowską związani są poprzez Rokitno, które jest dla nich miejscem modlitwy i nadziei. Małżonkowie należą również do Apostolstwa Trzeźwości, które właśnie w Rokitnie ma swoje rekolekcje i spotkania.

Zwierciadło prawdy

Krzysztof nie pije od 24 lat. Z Lidią mają dwóch dorosłych synów. Wygrał z nałogiem nie tylko dzięki własnej decyzji, ale ogromnemu uporowi i wsparciu żony. – Uważałem siebie za smakosza, który nikomu nie szkodzi, nikogo nie krzywdzi i nie okrada rodziny. Kiedy piłem, nałóg rządził mną i narzucał mi rytm działania i myślenia. W końcu żona zawiozła mnie na siłę do psychologa. Tam coś zrozumiałem, ale nie do końca. Jeszcze blisko dwa lata trwałem w nałogu – opowiada Krzysztof. – Pewnego dnia spojrzałem w lustro i zobaczyłem siebie, człowieka młodego, ale zeszmaconego. Nie spałem po rowach, miałem dom, rodzinę i pracę, ale czułem się zrujnowany. Zrozumiałem, że krzywdzę siebie i wszystkich dookoła, żonę, dzieci, rodziców. Wtedy właśnie postanowiłem nie pić. Miałem 33 lata i błagałem Jezusa, by mi pomógł wytrwać. Wtedy chciałem nie pić tylko przez rok, a stało się tak, że nie piję już 24 lata – dodaje.

Kocham, więc pomagam

Problem alkoholowy Krzysztofa dotknął całą jego rodzinę, a w szczególności żonę Lidię, która ze wszystkich sił walczyła z chorobą męża. Pomimo ciągłego stresu, lęku o przyszłość, nie zwątpiła w Bożą pomoc i wymodliła trzeźwość dla męża. – Kiedy mąż pił, całe życie dostosowane było do jego nałogu. To było czekanie na niego, plany, które niejednokrotnie musiały być zmienione. Mimo że minęły 24 lata, od kiedy mąż nie pije, to pamiętam widok, kiedy siedział, pił i rozmawiał sam ze sobą. Wtedy zrozumiałam, że to jest początek końca. Miałam poczucie winy, że przeze mnie pije, że jestem niedobrą żoną i matką. Macierzyństwo nauczyło mnie jednak, że trzeba dać z siebie wszystko, jeśli się kocha, a ja dzieci i męża kochałam, więc próbowałam go ratować – wspomina Lidia. – Z alkoholikiem to nie jest życie, ani małżeństwo, wiedziałam, że muszę coś zrobić. Założyłam sprawę o rozwód, to miał być taki straszak, uciekałam się do różnych sposobów. Kiedy jechaliśmy razem autobusem na sprawę rozwodową, przejeżdżaliśmy obok kościoła. Prosiłam Matkę Bożą, żebyśmy nie dostali tego rozwodu. Po drugiej sprawie rozwodowej dalej się modliłam, chciałam mieć rodzinę. Pamiętam, jak po tej sprawie mąż wyszedł z sądu i poszedł się napić. Wtedy zrozumiałam, że jak nawet dostanę ten rozwód, to nic nie zmieni, że on nie przestanie pić, i że jeżeli go kocham, to muszę mu pomóc – uzupełnia. Lidia zawiesiła sprawę rozwodową, zaczęła szukać specjalistycznej pomocy, ale przede wszystkim o pomoc prosiła Maryję. – Gdyby nie wiara, nie przeżyłabym takich trudnych sytuacji. Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Rokitna, płakałam przez całe rekolekcje. Nie nad swoim losem, ale dlatego, że czułam się duchowo wypełniona. Takiego stanu ducha jak tu nigdy nie miałam. Wierzę, że to, o co się tutaj prosi, prędzej czy później się spełnia – mówi Lidia. Żona Krzysztofa, żeby pomóc mężowi nieść ciężar walki z nałogiem, postanowiła, że nie będzie spożywała alkoholu. – Pamiętam, że krótko po tym, jak mąż przestał pić, pojechaliśmy na imieniny. Postawiono nam kieliszki i zaczęto nalewać alkohol. Pomyślałam, że mężowi będzie ciężko odmówić, dlatego ja podziękowałam za nas oboje. Od tamtej pory również nie spożywam alkoholu – mówi Lidia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.