Szkolny dzwonek też dla rodzica

Krzysztof Król

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 35/2014

publikacja 28.08.2014 00:15

Z dyrektor szkoły Iloną Maścianicą o wychowaniu, wymaganiach i konsekwencji rozmawia Krzysztof Król.

  Ilona Maścianica jest dyrektorem Katolickiej Szkoły Podstawowej Piusa X i Katolickiego Gimnazjum im. Jana Pawła II w Gorzowie Wlkp. Ukończyła Zamiejscowy Wydział Wychowania Fizycznego w Gorzowie Wlkp., Psychologię Zarządzania na Uniwersytecie Poznańskim oraz logopedię na Uniwersytecie Zielonogórskim. Prywatnie jest od 25 lat w związku małżeńskim. Ma dwie córki. Ilona Maścianica jest dyrektorem Katolickiej Szkoły Podstawowej Piusa X i Katolickiego Gimnazjum im. Jana Pawła II w Gorzowie Wlkp. Ukończyła Zamiejscowy Wydział Wychowania Fizycznego w Gorzowie Wlkp., Psychologię Zarządzania na Uniwersytecie Poznańskim oraz logopedię na Uniwersytecie Zielonogórskim. Prywatnie jest od 25 lat w związku małżeńskim. Ma dwie córki.
Krzysztof Król /Foto Gość

Krzysztof Król: Na co stawiacie w Katolickiej Szkole Podstawowej Piusa X i Katolickim Gimnazjum im. Jana Pawła II w Gorzowie Wlkp.?

Nasza dewiza to trzy razy „w”, czyli wiara, wychowanie i wykształcenie. Skupiamy się najpierw na wychowaniu, bo jeśli dzieci zaczynają odkrywać świat wartości, to zmienia się też ich stosunek do nauki. Zaczynają wierzyć w siebie i swoje możliwości.

Niezastąpioną jednak rolę w wychowaniu pełnią rodzice. O czym najczęściej zapominamy?

Jest jedna niezwykle ważna zasada, która powinna być stosowana przez rodziców wobec dzieci, od malucha do licealisty: wymaganie i konsekwencja. Gdy obserwuję zachowania rodziców i dzieci w miejscach publicznych, rzuca mi się w oczy niekonsekwencja. Często zachowujemy się absurdalnie, bo chcemy, aby dzieci nas słuchały, a pozwalamy im na wszystko. Jeśli na przykład zabronimy dziecku biegania po kościele, to powinniśmy być w tym konsekwentni. Nawet jeśli zacznie tupać i płakać. Przecież nie dzieje się mu krzywda. Nie możemy zapominać, że wychowanie to proces i często trzeba bardzo wielu konsekwentnych prób. Warto też pamiętać, że dzieci są bardzo spostrzegawcze i wypróbowują, na ile mogą sobie pozwolić, już od najmłodszych lat. Zauważam, że coraz rzadziej naszym pociechom powierzamy nawet najprostsze obowiązki domowe. Ja jestem wychowana w domu, gdzie dzieci były na pierwszym miejscu, ale jednocześnie były obowiązki i konsekwentnie przestrzegane zasady. Tak robię w swoim domu, ale też w szkole. Nieprawdą jest, że wychowanie zaczyna się dopiero od momentu pójścia dziecka do szkoły. Dziecko wychowujemy od niemowlęcia i dlatego wszystko wynosi się z domu.

Niestety często nasze zainteresowanie szkołą ogranicza się do pytania: „Jak tam w szkole”?

Rodzice powinni stosować do dziecka, obojętnie w jakim jest ono wieku, zasadę ograniczonego zaufania. Nie może być tak, że poprzestajemy na pytaniu: „Odrobiłeś lekcje?” i odpowiedzi: „Tak”. Trzeba pójść dalej i sprawdzić zadanie. Bardzo często rodzice mówią: „Nie znam języka angielskiego, więc co ja tu mam sprawdzać”. A ja pytam: „Jak to: co?”. Po pierwsze trzeba sprawdzić, czy dziecko wykonało zadanie zgodnie z poleceniem, po drugie można sprawdzić, czy dziecko nauczyło się wskazanych słówek, nawet jeśli nie jesteśmy w stanie sprawdzić ich wymowy, itp. Przecież jest napisane słówko po angielsku i po polsku, nawet jeśli inaczej brzmi fonetycznie, to widać zapis literowy. Rodzic ma być wsparciem w procesie edukacji i nie może straszyć szkołą, ale jak najlepiej z nią współpracować. I kiedy idzie do szkoły na zebranie, to po powrocie do domu musi porozmawiać z dzieckiem o tej wizycie. W naszym systemie edukacyjnym dużo wymagamy od nauczycieli, a niestety niewiele od rodziców. Należy również dużo wymagać od rodziców. Dobrych przykładów nie trzeba szukać daleko. Wystarczy popatrzeć na niemiecką szkołę. Tam jest rygor w tej kwestii. Jeśli dziecko dostaje jedynkę, to rodzic jest wzywany, aby rozwiązać problem u źródła. W naszej szkole już od pierwszej klasy stawiamy wymagania i jesteśmy konsekwentni wobec dzieci oraz rodziców, którzy mają obowiązek przychodzić na zebrania i uroczystości. Znam wszystkich rodziców z imienia i nazwiska i bardzo często z nimi rozmawiam. To naprawdę procentuje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.