– Nie robię nic wielkiego, to moje codzienne obowiązki, które lubię wykonywać. Pan Bóg daje mi siłę i chęci do pracy. Cieszę się, że mogę służyć na chwałę Boga – mówi skromnie pani Weronika.
Pani Weronika od ponad 50 lat dba o świątynię w Maszewie Lubuskim
Katarzyna Buganik /Foto Gość
Weronika Szymczak z Maszewa Lubuskiego posługuje w kościele od ponad 50 lat. Jest kościelną i zakrystianką. To ona dba o świątynię. Od lat służy pomocą w parafii, często jest w kościele, bo jej dom i podwórko od świątyni dzieli tylko kilka kroków. Pani Weronika urodziła się w okolicach Charkowa podczas II wojny światowej. – Moi rodzice pochodzili z Kresów i byli bardzo doświadczeni przez los. Nasza rodzina została wywieziona na Syberię w jednej z pierwszych wywózek. Urodziłam się podczas zesłania. Moi rodzice przetrwali ten czas dzięki wierze. To oni przekazali mi wiarę i nauczyli szacunku do wszystkiego – mówi pani Weronika. – Po przybyciu na Ziemie Zachodnie mieszkałam z rodzicami w Gęstowicach koło Cybinki. Kiedy wyszłam za mąż, przeprowadziliśmy się z mężem do Maszewa. Tu dostałam pracę w Gromadzkiej Radzie Narodowej (Urząd Gminy) i mieszkanie, które znajduje się blisko kościoła parafialnego – dodaje.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.