Wystarczy być, tylko być

Ks. Marcin Siewruk

|

Zielonogórsko-Gorzowski 22/2016

publikacja 26.05.2016 00:00

Marta Titaniec, kierownik Działu Projektów Zagranicznych Caritas Polska, mówi o konieczności modlitwy o pokój, towarzyszeniu w cierpieniu i dramatycznej sytuacji uchodźców w Jordanii i Libanie.

Zielonogórzanka Marta Titaniec koordynuje międzynarodowe projekty Caritas Polska i jest sekretarzem w Polskiej Radzie Chrześcijan i Żydów. Zielonogórzanka Marta Titaniec koordynuje międzynarodowe projekty Caritas Polska i jest sekretarzem w Polskiej Radzie Chrześcijan i Żydów.
ks. Marcin Siewruk /Foto Gość

Ks. Marcin Siewruk: Odpoczywa pani z najbliższymi w rodzinnym domu w Zielonej Górze, ale niedawno wróciła pani z Jordanii i Libanu …

Marta Titaniec: Kiedy wracam do Europy, to zastanawiam się, jak mówić o tym, że często w miejscach, które odwiedzałam, nie ma nic. Elektryczności, kanalizacji. Jak mówić o tej biedzie, która tam jest? To jest największy problem! Caritas Polska działa jako jedna z ponad 200 krajowych organizacji Caritas na świecie, jesteśmy też krajem Unii Europejskiej, dlatego mamy obowiązek pomagania krajom południa, krajom rozwijającym się. Działamy w ramach projektów finansowanych ze funduszy własnych i Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W tym roku jesteśmy w czterech krajach: Jordanii, Libanie, Iraku i w Syrii. Parę dni temu wróciłam z Libanu i Jordanii, gdzie odwiedziłam przede wszystkim obozy dla uchodźców i inne miejsca ich zamieszkania. Obydwa kraje uginają się pod ciężarem ogromnej masy uchodźców i tego, co tam się dzieje. W Jordanii, liczącej 6 mln mieszkańców, przebywa ok. 1,2 miliona uchodźców, a więc mniej więcej 30 proc. społeczeństwa. W Libanie jest 1,5 miliona uchodźców, 300 tys. Palestyńczyków i 100 tys. emigrantów – to połowa populacji. Tam na ulicy można dostrzec w każdym miejscu nie-Libańczyka. Rządy Jordanii i Libanu boją się tworzyć obozy dla uchodźców, bo mają doświadczenie obozów dla Palestyńczyków, które stanowią swego rodzaju getta, niezależne enklawy, w których policja nie ma możliwości kontroli. Dlatego są miejscem schronienia przestępców, ale też miejscem rekrutacji dla bojowników Daesh (akronim arabskiej nazwy tzw. Państwa Islamskiego – red.). Będąc w Libanie, jadąc da Saidy, biblijnego Sydonu, dowiedziałam się, że zamordowano Palestyńczyka, który współpracował z policją libańską, starającą się wniknąć w struktury rekrutacji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.