publikacja 06.10.2017 07:41
Jedna ofiara śmiertelna, połamane drzewa, zerwane linie energetyczne, powywracane samochody, zablokowane drogi to tragiczny bilans wichury, jaka przeszła nad województwem lubuskim.
Ratownicy byli wzywani ponad 1300 razy, większość interwencji dotyczyło połamanych i powalonych drzew ks. Marcin Siewruk /Foto Gość
Prognozy synoptyków na czwartkowe popołudnie i noc o potężnym wietrze sprawdziły się - wiało w porywach do 150 km/h.
Początkowo silne podmuchy wiatru łamały gałęzie i suche drzewa, później - wyrywały nawet potężne drzewa z korzeniami.
Przez całą noc ze skutkami nawałnicy walczyło 5332 ratowników i zaangażowanych było 1216 pojazdów. Lubuscy strażacy interweniowali ponad 1300 razy.
- Usuwali powalone na jezdnie drzewa, zabezpieczali zerwane linie energetyczne, uszkodzone budynki. Do tej pory mamy potwierdzone interwencje przy 73 uszkodzonych budynkach mieszkalnych i ponad 40 gospodarczych. Chodzi głównie o zerwane dachy - powiedział kpt. Dariusz Szymura, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Gorzowie Wlkp.
Od wieczora do godzin nocnych bez prądu w regionie było ok. 270 tys. odbiorców. Wiele szpitali korzystało z agregatów.
Najtragiczniejsze wydarzenie miało miejsce w Ośnie Lubuskim. 67-letni mężczyzna wszedł na dach, bo najprawdopodobniej chciał zabezpieczyć uszkodzone poszycie. Ogromne podmuchy wiatru spowodowały, że mężczyzna spadł i zginął na miejscu.
Czytaj także: