Żegnaj, drogi przyjacielu!

ks. Marcin Siewruk

publikacja 06.12.2017 14:30

Biskupi, kapłani, rodzina oraz parafianie pożegnali 6 grudnia ks. prał. Konrada Herrmanna, wieloletniego proboszcza zielonogórskiej parafii pw. Najświętszego Zbawiciela i Honorowego Obywatela Miasta Zielona Góra.

Żegnaj, drogi przyjacielu! Msza św. w intencji ś.p. ks. prałata Konrada Herrmanna ks. Marcin Siewruk /Foto Gość

Eucharystii w intencji zmarłego kapłana przewodniczył bp. Tadeusz Lityński w towarzystwie biskupów seniorów Adama Dyczkowskiego i Pawła Sochy, oraz licznie przybyłych duchownych.

- Gdybym stanął przed Bogiem miłości, prosiłbym o miłosierdzie. Chociaż służyłem Mu przez całe życie, to wiele rzeczy zrobiłbym teraz inaczej, lepiej. Było sporo rzeczy, które Bogu podobać się nie mogły - słowami z testamentu ks. Herrmanna rozpoczął liturgię Mszy św. bp Tadeusz Lityński.

Na wiadomość o śmierci zasłużonego zielonogórskiego proboszcza i wikariusza biskupiego odpowiedział abp Józef Michalik.

"Zmarły ks. Herrmann przez całe życie czuł się wychowankiem wielkiego kapłana i polskiego patrioty ks. Domańskiego, który wiele lat przed wojną podtrzymywał na terenie ówczesnych Niemiec ducha Polskości i wierności Kościołowi Katolickiemu. Symbolem ich pracy i oddania, który przetrwał do dziś, było Rodło. Ks. Konrad Herrmann miał swój styl Europejczyka, o szerokich międzynarodowych kontaktach, ale cenił sobie również kontakty przyjaźni z zielonogórzanami. Szacunkiem darzył wszystkich księży i parafian" - napisał w liście abp Józef Michalik.

Wieloletni proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela przeżył 88 lat, z czego 62 lata służył, jako kapłan. Adwent, oczekiwanie ks. prałata Konrada Herrmanna na przyjście Chrystusa, dobiegł końca 30 listopada.

- Zmarły staje przed Jezusem Chrystusem jako sługa dobry i wierny, który przychodzi, żeby spotkać się Chrystusem i zdać sprawę ze swego włodarstwa - powiedział bp Lityński.

Jak mówił ks. prałat fragment z Listu do Koryntian jest najpiękniejszym fragmentem Pisma Świętego, który zadecydował o jego życiu. „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, byłbym niczym.

- Wyciągając wnioski z tego tekstu, ks. Herrmann podkreślał: „Bóg mój jest Bogiem miłości, trzeba mówić ludziom kim Bóg jest, że nas wszystkich kocha i potwierdzać to postawą”. I zmarły w takiego Boga wierzył i służył Mu. Przyjacielem ks. Konrada był Chrystus i z tej przyjaźni z Jezusem czerpał siłę i moc, aby być przyjacielem dla innych - powiedział w kazaniu ks. Mirosław Maciejewski, proboszcz parafii Najświętszego Zbawiciela.

Kaznodzieja przypomniał, że ks. Konrad Herrmann cieszył się zaufaniem biskupów, kapłanów i parafian. Miał również poczucie humoru. W 1969 r., kiedy został mianowany proboszczem parafii p.w. Najświętszego Zbawiciela, podszedł do ks. Konrada znamienity duchowny i dyskretnie napomknął, że też chciałby do Zbawiciela. Ks. prałat z uśmiechem odpowiedział, żeby zbliżył się do tabernakulum.

Parafianie uczestniczący we Mszy św. i uroczystościach pogrzebowych na cmentarzu w Zielonej Górze nie kryli wzruszenia i smutku, wspominając zmarłego duszpasterza z życzliwością.

- Ks. Konrad Herrmann był bardzo dobrym człowiekiem, a przede wszystkim wspaniałym kapłanem, do którego można było przyjść z każdym problemem. Pomógł rozwiązać właściwie każdą sprawę, doradził. Wiele razy sama korzystałam z jego rad. Nie wiem, jak mogę wyrazić swoją wdzięczność? Przychodzę się modlić, uczestniczę w Eucharystii, żeby go pożegnać. Modliłam się za ks. Konrada, kiedy był jeszcze w hospicjum, inaczej nie potrafię podziękować. Cała nasza rodzina znała ks. Herrmanna od samego początku, od 1969 r. mieszkaliśmy niedaleko kościoła. Bardzo ceniłam jego naukę, kazania, dawał z siebie wszystko i przekazywał ludziom dobro. Można powiedzieć, że byliśmy zaprzyjaźnieni, odwiedzał nas w domu, dlatego dzisiaj żegnam bliską osobę, kapłana i przyjaciela - opowiadała Helena Kasza.

Również pan Longin, emeryt, opowiadał o swoich spotkaniach z ks. Konradem: - Od ćwierć wieku znałem ks. Konrada. Wielokrotnie spotykaliśmy się na ulicy w mieście, czy na sali szpitalnej, wymienialiśmy ukłony i miał zawsze czas, żeby porozmawiać. Pytał, co się ciekawego dzieje w rodzinie. Podczas mojego pobytu w szpitalu, okazało się, że wcześniej w tej samej sali leżał ks. Herrmann. Moją uwagę przykuł plakat ze św. Janem Pawłem II, wiszący naprzeciwko łóżka. Dopytywałem się pielęgniarek, skąd się wziął w szpitalu, w końcu państwowej instytucji? Okazało się, że ks. prałat poprosił podczas swojego pobytu w szpitalu o możliwość powieszenia plakatu z „naszym” papieżem. Dzisiaj żegnam wyjątkowego księdza i przyjaciela ludzi, który był dla wszystkich. Potrafił mówić bardzo poważnie, ale też świetnie żartował.