Wizyta naszego misjonarza ks. Witolda Lesnera u św. Oskara Romero

ks. Witold Lesner

publikacja 24.03.2019 09:10

"To się wie, to się czuje, Romero z nami jest" - głośno skandowali uczestnicy procesji ku czci męczennika Oskara Romero, która przeszła ulicami San Salvadoru. Po raz pierwszy oddawano mu cześć jako świętemu.

Wizyta naszego misjonarza ks. Witolda Lesnera u św. Oskara Romero Ks. Witold Lesner jest misjonarzem na Kubie. Wcześniej był kierownikiem zielonogórsko-gorzowskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Archiwum ks. Witolda Lesnera

Duch pierwszego świętego Salwadoru faktycznie w stolicy tego kraju jest odczuwalny na każdym kroku. Jego wizerunki widoczne są wszędzie: na ulicach, budynkach, w sklepach, koszulkach codziennie noszonych przez mieszkańców... Trudno rozmawiać z kimś (zwłaszcza gdy się jest księdzem), by najdalej w piątym-szóstym zdaniu nie dotknąć tematu związanego z Monseñorem Oscarem Arnulfem Romero Galdamezem, bo tak brzmi pełne imię i nazwisko pasterza, który 24 marca 1980 r. zginął podczas sprawowania Mszy św. z ręki zabójcy wysłanego przez władze.

Na lotnisku noszącym imię Oskara Romero, na wspomnienie, że przyjechałem, by razem z Salwadorczykami przeżywać jego święto, zostałem zwolniony z opłaty wizowej; do muzeum wpuszczono mnie za darmo i już po jego zamknięciu, a gdy wychodziłem, jeszcze mi bardzo podziękowano, że chciałem przyjechać z tak daleka, by odwiedzić ich placówkę i wziąć udział w święcie. Prezenty: wizerunek z relikwią "naszego świętego" wręczyła mi osoba, którą widziałem pierwszy raz w życiu, a później od jednego z kapłanów dostałem okolicznościową stułę, "bym pełniej przeżywał z nimi wszystkimi Eucharystię" - jak mi wyjaśnił. Obrazki, kilka książek również dostałem w prezencie...

Salwadorczycy, a zwłaszcza ci prości, zwyczajni - rolnicy, robotnicy, kochają swojego świętego biskupa i bardzo są z tego dumni. Wiele osób jeszcze go pamięta osobiście. - Padre, on zawsze miał czas, by nas wysłuchać. O, siedział w tej ławce i każdy mógł podejść i porozmawiać - usłyszałem w "Szpitaliku", a dokładniej w kaplicy Szpitala Opatrzności Bożej, gdzie został zamordowany. - I chociaż wiedział, że grozi mu niebezpieczeństwo, nie zrezygnował z tego prostego bycia dla swoich owiec, którymi byliśmy. I przez to też zginął, bo zabójca dobrze wiedział, gdzie go szukać - dodała starsza pani, którą tam spotkałem.

- Gdy zginął, media nic nie podały. Zupełne milczenie! Jednak wiadomość błyskawicznie dotarła do wszystkich. I nastała tak przejmująca cisza, która aż dzwoniła w uszach... - wspominał Jose Antonio, którego poznałem w miejscowości Santa Ana. - Nie można było o tym wtedy mówić, bo samemu można było zginąć. I wielu zginęło... Dzięki Bogu dziś wygląda to już o wiele lepiej, chociaż wciąż nikogo nie oskarżono i nikogo nie skazano za zamordowanie Monseñora Romero i tylu innych - dodał 57-letni Jose.

Właśnie ze względu na nieujawnione do końca fakty dotyczące śmierci abp. Romero i niejasne zachowanie również obecnej, demokratycznie już wybranej władzy, spodziewałem się niepokojących zachowań wiernych, a może i jakiegoś niebezpieczeństwa, ale nie, wręcz przeciwnie. Radość, wręcz entuzjazm uczestników uroczystości dominowały zdecydowanie. - Padre, jeszcze niedawno, jakieś 4-5 lat temu, wielu uczestników procesji i Mszy to były osoby starsze, które w ten sposób chciały wyrazić swój protest i zamanifestować wiarę, ale dziś w większości idą osoby młode - studenci, uczniowie. To niesamowita przemiana! Nie szukamy odwetu, sprawiedliwości, ale dziś chcemy się cieszyć z tego, że papież Franciszek dał nam naszego świętego, że przez kanonizację potwierdził, iż droga, którą szedł, i idee, które realizował Monseñor Romero, są dobre i możemy go w tym naśladować - mówiła mi s. Maria Carmen z powstałego w Salwadorze Zgromadzenia Służebnic Miłosierdzia Bożego. Tak, to się czuło na każdym miejscu, a czym bliżej święta, tym ta atmosfera rosła.

Ze względu na trwający Wielki Post i na to, że uroczystość przypadła akurat w niedzielę, zdecydowano, że centralne obchody odbędą się w wigilię święta, czyli 23 marca, a dzień później w poszczególnych diecezjach. Popołudniowa kilkugodzinna procesja ulicami stolicy kraju - San Salvadoru - zgromadziła wiele tysięcy osób. Pieśni i modlitwy, a także odtwarzane homilie abp. Romero zogniskowane były wokół hasła: "Serce męczeństwa Romero: Eucharystia i misja". - Te dwie rzeczywistości: wejście w głębię Jezusa Eucharystycznego oraz głoszenie Go wszystkim ludziom było najważniejszym przesłaniem Monseñora i my dzisiaj chcemy odkrywać to również dla nas samych, dla naszego zdobywania świętości - wyjaśnił uczestnikom marszu kard. Gregorio Rosa Chavez, bliski współpracownik św. Oskara, który przewodniczył tegorocznej procesji.

Ducha salwadorskiego świętego usłyszeć można było również i w kazaniu wygłoszonym przez bp. Wiliama Ernesta Irahety z Santiago de Maria. Poruszył wiele aktualnych problemów społecznych: zamiar wprowadzenia przez władze opłat za dostęp do wody, powszechną korupcję rządzących, niesprawiedliwe uprzywilejowanie osób u władzy czy nierówne traktowanie obywateli przez sądy. - Widzę, że Monseñor Romero przemawiał dziś przez biskupa Wiliama. Tak samo, bez strachu, mówił nasz święty. Brał nas zawsze w obronę - powiedziała mi Juana Maria, z którą rozmawiałem tuż po Mszy.

Koncert przeplatany modlitwą trwał jeszcze długo w nocy, a podniosła, ale i radosna, w latynoskich rytmach wyrażająca się atmosfera wypełniała ulice i główny park miasta.

Arcybiskupa Oskara Arnulfa Romero w październiku 2018 roku kanonizował Franciszek. Pomimo wcześniejszych sprzeciwów władz Salwadoru, a nawet niektórych biskupów, zarówno miejscowych, jak i watykańskich, za "mieszanie się biskupa w politykę", "przyjaźnienie się z komunistami" czy "głoszenie teologii wyzwolenia", ostatecznie obecny papież ogłosił go najpierw błogosławionym, a później świętym Kościoła katolickiego, motywując, że czyny i głoszone prawdy przez abp. Romero nie wypływają z motywów politycznych, ale czysto ewangelicznych i mogą być inspiracją dla hierarchów i każdego wiernego.

Natomiast na ulicach San Salvadoru słyszeć można bardzo prostą odpowiedź na stawiane zarzuty: "Kto twierdzi, że Monseñor Oscar Romero był komunistą lub ich wspierał, że nie był wierny nauce Kościoła, zupełnie go nie zna".