Kochany, księże Krzysztofie! Do zobaczenia!

KK

publikacja 08.11.2020 15:28

Członkowie zespołu Ruah Singers wspominają swojego dawnego opiekuna - śp. ks. Krzysztofa Maksymowicza, który zmarł 6 listopada w wieku 59 lat i w 33. roku kapłaństwa.

Kochany, księże Krzysztofie! Do zobaczenia! Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie... Archiwum Ruah Singers

Kochany, Księże Krzysztofie! Dziękuję Ci za ten piękny, wspólny czas. Dziękuję za wspaniałe wyjazdy, koncerty, niezapomniane spotkania, ojcowską troskę, pyszne potrawy, za wspaniałą przygodę, jaką było śpiewanie i nagrywanie płyt. Dziękuję za wielkie serce, radość, dobroć i za to, że zawsze można było na Ciebie liczyć. To dzięki Tobie poznałam wielu wspaniałych ludzi, którzy towarzyszą mi do dziś. To Ty pokazałeś mi, że można uwielbiać Boga muzyką i nieść Go ludziom poprzez śpiewanie. Wierzę, że kiedyś się spotkamy i wspólnie zaśpiewamy: "Kochajmy Pana, niech żyje w nas". Do zobaczenia!
Agnieszka Barczak

Dziś mogę przyznać, że miałem wiele szczęścia, gdy na drodze mojego dorastania spotkałem duchownych, o których mogę powiedzieć, że stali się ojcami mojej wiary, którzy kształtowali moje patrzenie na wiarę, Kościół, ale także szerzej na ludzi, na świat, na życie, na to, co w nim najważniejsze i najcenniejsze, o co warto walczyć i za czym warto tęsknić. Najwcześniej odkryłem ks. Twardowskiego, który uwodził mnie słowem. W tamtym czasie wielu z nas zaczytywało się w wierszach księdza Jana, którego delikatność, wrażliwość i czuła wiara nadawała ton i styl rodzącej się w nas duchowości. Później był ksiądz Tischner, który zachwycał, bo w języku filozofii wyrażał i nazywał myśli zaledwie przeze mnie przeczuwane, najgłębsze i nienazwane intuicje.

Na nic jednak zdałby się uwodzący urok słów Księdza-Poety, który nie przyszedł, aby nawracać, lecz aby przysiąść się jedynie i powiedzieć, że on, ksiądz, wierzy Panu Bogu jak dziecko, gdyby nie to, że ja wiedziałem, że to możliwe, bo naprawdę spotkałem księdza, który wierzy Bogu jak dziecko. I pewnie pozostałoby ledwie piękną frazą twierdzenie Księdza-Filozofa, że tylko będąc dobrym, jesteś sobą, gdyby nie to, że ja wiedziałem, że to prawda, bo znałem kogoś, kto tak żył. Tym kimś był Ksiądz Krzysztof, mój duszpasterz, nauczyciel, powiernik, przewodnik, przyjaciel, który mi towarzyszył w najważniejszych momentach życia.

I choć dzisiaj już nie ma tego licealisty zauroczonego strofami Księdza-Poety, chodź dzisiaj już nie ma tego studenta, który z przejęciem wgryzał się w myśl krakowskiego Księdza-Filozofa, to wciąż jest i pozostanie na zawsze w sercu nadzieja, której źródłem jest doświadczenie spotkania Księdza, który wierzy Bogu jak dziecko. Wdzięczny jestem i za Księdza-Poetę, i za Księdza-Filozofa, ale największą łaską dla mnie było spotkanie z Księdzem Krzysztofem, ojcem mojej nadziei. Ta nadzieja jest jednym z wielu owoców Jego pięknego, bożego życia.
Paweł Walczak

Odejście księdza Krzysztofa to dla mnie i myślę, że dla nas wszystkich, koniec pewnej epoki. Mimo że różnie potoczyły się losy członków naszej scholi, jednak pewna trwała więź jest stale obecna. A to jest dziełem naszego Księdza, który nas połączył śpiewaniem dla Pana Boga. Będę mieć zawsze w pamięci nasze wyjazdy pachnące pomidorówką i poranną kaszką, wędrówki po górach i nagrania płyt, które były niesamowitym przeżyciem, wszystkie koncerty i rozmowy. Ksiądz Krzysztof zostawił po sobie tak wiele dobra, że z pewnością zostanie na zawsze w naszych sercach.
Magdalena Haremza

Zachwycał mnie swoją pasją do muzyki, a jednocześnie wielką pokorą. Wiele razy siedziałam z Nim w jego pokoju i po prostu uczyłam Go pieśni. Szczególnie zapadło mi w pamięć nasze wspólne śpiewanie Exultetu. W pokoju miał rozłożony na pulpicie Mszał i mnie zwykłą świecką osobę słuchał jak kogoś ważnego. Do dziś to pamiętam, bo to była taka dziecięca pokora, chyba o tym Jezus mówił: Bądźcie jak dzieci!
Jolanta Duszeńko

Był nie tylko szefem naszego zespołu, ale przede wszystkim wychowawcą (w większości byliśmy dziećmi. Mądrze nami kierował, nie tylko w kwestii zespołu, ale w kwestii życia... Osobiście doświadczyłam od niego prawdziwej troski, cierpliwości i miłości. Dzisiaj wszyscy jesteśmy dorosłymi ludźmi. Każdy jakoś ułożył sobie życie. Mam nadzieję, że on byłby z nas dumny...
Joanna Wielużyńska