Nie musi być na kolanach

Krzysztof Król

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 50/2021

publikacja 16.12.2021 00:00

„Już sam sobie podpowiadam: trzymaj się... Z troską o życie – zatroszcz się o śmierć. O sacrum śmierci” – napisał niedawno kapłan poeta.

– Poezja jest po prostu w mojej naturze. Ostatnio z kimś rozmawiałem i mówiłem, że to nie jest pasja. Pasja to zbieranie znaczków, ale pisanie wierszy to dla mnie coś naturalnego,  to dar – mówi. – Poezja jest po prostu w mojej naturze. Ostatnio z kimś rozmawiałem i mówiłem, że to nie jest pasja. Pasja to zbieranie znaczków, ale pisanie wierszy to dla mnie coś naturalnego, to dar – mówi.
Archiwum ks. Jerzego Hajdugi

W drezdeneckim szpitalu ks. Jerzy Hajduga CRL posługuje już 15 lat. Wielu ludzi stroni od szpitala, idzie tam, gdy jest to absolutnie konieczne. On lubi chodzić do szpitala, do chorych. – Myślę, że jak w przypadku każdej posługi potrzebny jest dar powołania, podobnie jeśli chodzi o kapelana, trzeba go mieć, bo to specyficzna posługa. Tak naprawdę odwiedzamy naszych parafian. W niedzielę w kościele widzimy modnie ubraną panią albo eleganckiego pana, a na sali szpitalnej człowieka w piżamie, cierpiącego. Tu jest czas na rozmowę, spowiedź, wspólną modlitwę – zauważa ks. Hajduga. – Tutaj bardziej poznam moich parafian niż na kolędzie. To jest życie po prostu, a ja nigdy nie uciekałem od cierpienia – dodaje.

Ksiądz kosmita

Dźwięk kolędy

no nie byłem sam

chór anielski z tobą

Ta posługa radykalnie zmieniła się w ciągu ostatnich dwóch lat. Pandemia. Po ludzku nie brakowało mu obaw o zakażenie wirusem, ale też nie miał wątpliwości, że chce być przy chorych. – Pierwszej fali aż tak bardzo się nie odczuwało. Jakby przeszła obok. Oczywiście był strach, lockdown, ale raczej nikt z naszych bliskich nie chorował, a tym bardziej nie umierał. Ale już podczas drugiej szpital, w którym posługuję, został przekształcony w covidowy. Jednak najbardziej odczułem trzecią falę. Dużo ludzi umierało, byłem potrzebny w dzień i w nocy – mówi ks. Hajduga.

Kapłan przed wejściem na oddział musiał ubrać się w strój zabezpieczający przed zakażeniem wirusem. – Pamiętam jak dziś swoje pierwsze wejście w takim kosmicznym ubraniu. Prowadziła mnie pielęgniarka, która również była nie do rozpoznania. Mówiła chorym: „Idzie ksiądz!”, „Idzie ksiądz!”. Wszyscy patrzyli, gdzie ten ksiądz… bo trudno było mnie rozpoznać w tym fartuchu, maseczce i przyłbicy. Oczywiście wcześniej musiałem poprosić o pomoc pielęgniarki, żeby wszystko dobrze i szczelnie założyć – podkreśla ks. Jerzy. – Przypominam sobie wejście na jedną z ostatnich sal, w której leżało dwóch mężczyzn. Jeden skorzystał z sakramentu, a drugi tylko kiwnął głową, że nie chce, i zapytał: „Czy ksiądz nie ma co robić?”. Nic nie odpowiedziałem, po prostu poszedłem dalej i pomodliłem się za niego. Ten czas był bardzo trudny dla chorych i całego personelu medycznego. Zakaz odwiedzin był dla wielu bardzo przytłaczający. Kontakt przez telefon czy internet to nie to samo – dodaje.

Bez sacrum

I te drzwi

a ja wciąż pukam

z troski o śmierć

W czasie trzeciej fali obchód trzeba było dobrze zaplanować. Mimo że cały szpital był covidowy, aby przejść z oddziału na oddział, trzeba było założyć nowe ubranie ochronne. – Codziennie szedłem na inny oddział, a oprócz tego zawsze zaglądałem na OIOM, gdzie były najcięższe przypadki. Do tego dochodziły wizyty na wezwanie, niejednokrotnie w nocy – wspomina kapłan. – Praktycznie udzielałem tylko sakramentu namaszczenia chorych, bo wiele osób było w stanie agonalnym. Dużo było tych śmierci, a tym samym dużo pogrzebów. Widać to po statystykach. Zazwyczaj w grudniu było ok. 100 pogrzebów, a teraz jest już 150, a rok się jeszcze nie skończył. Nie było odwiedzin, rozmów i czuwania rodziny przy łóżku chorego. Nie było też pożegnania. Bliscy dostawali tylko informację o śmierci. Nie mogli zobaczyć zmarłego nawet po śmierci, bo pogrzeby miały inny charakter, bardziej zamknięty. Brakowało tego sacrum śmierci, bo każdy człowiek powinien mieć nie tylko godne życie, ale też śmierć. Tymczasem pandemia obdarła ją z godności – mówi ze smutkiem ksiądz.

Więcej było też rozmów z rodzinami chorych niż z nimi samymi. – Wiele razy bliscy prosili: „Niech ksiądz potrzyma mamę za rękę i przy niej posiedzi”. Mówiłem, że to niemożliwe. Nikt nie pozwoliłby mi na dłuższe rozmowy, zresztą często chory był bardzo słaby albo nieprzytomny. Ale i tak rodzina cieszyła się, że choć na chwilę ktoś jeszcze będzie z ich mamą czy tatą – wspomina ks. Jerzy.

Czas mobilizuje

Boże Narodzenie tuż-tuż

o sobie nie myśl jednak

że się nie narodzisz w stajni

Później przyszła normalność, także w szpitalu. – Ale w ludziach bardziej niż radość można było dostrzec zmęczenie, bo pewnie każdy czuł, że to jeszcze nie koniec. Teraz nasz szpital znów powoli przemienia się w covidowy – mówi kanonik regularny. – Ta pandemia zmieniła nas, ale niestety na niekorzyść, bo zamykamy się na rodzinę i bliskich. Często wykorzystujemy tę sytuację i jak nam się czegoś nie chce, zrzucamy to na covid. Zrywamy kontakty z ludźmi, także z Panem Bogiem. Wszyscy wyjdziemy z tej pandemii zmienieni. Czy bliżej Boga? Boję się, że niekoniecznie. Jest mniej ludzi w kościele, najgorzej z obecnością dzieci i młodzieży. W tej chwili widzę więcej minusów pandemii niż plusów. Oby to było tylko przejściowe. Oczywiście nie wszyscy się izolują. Wiele osób, które nie skupiły się na sobie, przez lockdown i kwarantannę dostrzegło wartość relacji – dodaje.

Pandemia nie wpłynęła szczególnie na poezję pochodzącego z Krakowa kapłana. Powstał w tym czasie kolejny tomik. – Bez pandemii też jest samotność i cierpienie człowieka. Choć na pewno tytuł tego tomiku nawiązuje do czasu, który przeżywamy już drugi rok. Wziął się od słów moich znajomych, z którymi rozmawiałem na Facebooku i którzy na koniec mówili mi: „Tylko uważaj na siebie”. Myślę, że i bez pandemii te wiersze by powstały, choć pewnie inaczej rozłożyłyby się akcenty – wyjaśnia ksiądz poeta. – Tytułowe „Uważaj na siebie” dotyczy troski o zdrowie fizyczne, ale też o stan ducha. W tej pandemii jesteśmy „poskręcani” w sobie i pogubieni. Ważne, żebyśmy z tego wszystkiego wyszli wewnętrznie bardziej radośni, bardziej otworzyli się na Boga i siebie nawzajem – dodaje.

Taką szansę daje Adwent. Często poprzestajemy tylko na słowach, że to „radosne oczekiwanie”. – Sam się na tym złapałem, gdy ostatnio przygotowywałem kazanie – mówi ks. Hajduga. – Trzy pierwsze niedziele podkreślają oczekiwanie na ostateczne przyjście Chrystusa, a dopiero ostatni tydzień mówi o pierwszym przyjściu Syna Bożego. Ta refleksja o czasach ostatecznych jest bardzo ważna, tym bardziej że znowu mamy trudny Adwent: pandemia, niepokoje na granicy, rosnące ceny i pewnie jeszcze inne nasze osobiste obawy. Ale trudny czas mobilizuje człowieka. Mnie też. Napisałem o tym na blogu: „W końcu powiedziałem sobie, a może nawet krzyknąłem: Człowieku, włącz się w to sacrum, bo ono nie musi być na kolanach, może być w każdym miejscu. Nie musisz nawet klęczeć”.•

Krakus w Drezdenku

Ksiądz Jerzy Hajduga, poeta, publicysta. Urodził się w 1952 roku w Krakowie. W 1980 roku wstąpił do Zakonu Kanoników Regularnych Laterańskich, a siedem lat później przyjął święcenia kapłańskie. Opublikował kilkanaście tomów wierszy. Wśród nich: „Nawrócenie św. Augustyna” (Kraków 1989), „Panie, Ty wiesz” (Drezdenko 1991), „Zabłądzić” (Kraków 1993), „Zamilczenia” (Gorzów Wlkp. 1994), „Droga krzyżowa” (Ełk 2000), „Rozerwanie nieba” (Kraków 2006, 2008), „Wynajęty widok” (Warszawa 2008), „Powieki wieków” (Poznań 2012), „Odpocząć od cudu” (Warszawa 2015), „jeszcze” (Poznań–Drezdenko 2018), „Zatrzymać z czasu chwile” (Kraków–Drezdenko 2018). Od 15 lat mieszka i posługuje w Drezdenku. Jest duszpasterzem chorych w tamtejszym szpitalu, a także opiekunem duchowym Teatru Kotłownia. W 2019 roku został Honorowym Obywatelem Gminy Drezdenko. Prowadzi blog: www.jerzyhajduga.pl.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.