Gorzów Wlkp. Msza za Ukrainę

Ks. Tomasz Gierasimczyk Ks. Tomasz Gierasimczyk

publikacja 03.03.2022 22:47

Bp Lityński: Niech to wołanie przyniesie całej wspólnocie narodu ukraińskiego pokój. Ks. Jadłowski: Nie ma słów, w jakich moglibyśmy wyrazić wdzięczność.

Gorzów Wlkp. Msza za Ukrainę "Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas, Panie!" - odśpiewano na zakończenie. Ks. Tomasz Gierasimczyk /Foto Gość

Biskup Tadeusz Lityński 3 marca w katedrze przewodniczył Mszy św. w intencji Ukrainy. Liturgię koncelebrował m.in. ks. Jan Jadłowski, proboszcz greckokatolickiej parafii pw. św. Jozafata w Gorzowie Wlkp. Nadzwyczajne okoliczności zgromadzenia podkreślił hymn Ukrainy, odegrany tuż przed Mszą św., oraz homilia, którą wygłosił ks. Jadłowski. Greckokatolicki duszpasterz po Komunii wyśpiewał także modlitwę w języku ukraińskim. Na zakończenie celebracji ks. Stanisław Podfigórny, dyrektor Caritas Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej, opowiedział o dotychczasowych działaniach na rzecz uchodźców wojennych w diecezji.

Na wstępie bp Lityński nawiązał do rozpoczętego Wielkiego Postu. – Modlitwa, post i jałmużna. Nasze praktyki wielkopostne nabierają w tym roku szczególnego wymiaru – mówił. – Nie tylko jesteśmy wezwani do osobistego nawrócenia, ale też do szczególnej troski o tych, którzy cierpią, są prześladowani, są zabijani w czasie toczącej się wojny na Ukrainie i dokonywanego tam ludobójstwa. Chcemy jako społeczność diecezji włączyć się w tę wielką modlitwę, o którą bardzo prosi papież Franciszek i przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Chcemy wołać do Boga o pokój, o zaprzestanie rozlewu krwi. Niech to wołanie przyniesie dzieciom, młodzieży, rodzicom, małżonkom, starszym, całej wspólnocie narodu ukraińskiego pokój – mówił. Opowiedział też o swoim ostatnim doświadczeniu. – Jadąc tu, zatrzymałem się po drodze w Paradyżu, aby spotkać się z pierwszą grupą uchodźców wojennych spod Chmielnickiego i Równego, którzy tam przebywają. Małe dzieci, matki, które w oczach mają strach... Teraz jest to nasze wspólne wołanie, aby Pan dał pokój tym sercom i wielu innym, którzy czekają na pokój, na spotkanie z bliskimi – mówił wyraźnie wzruszony.

W homilii ks. Jan Jadłowski już na samym początku wyraził swą wdzięczność. – Chciałbym serdecznie podziękować wam wszystkim za to, że moi rodacy, ludzie z mojej ojczyzny, w obliczu tej tragedii, jaka spotkała naród ukraiński, mogą znaleźć schronienie w waszych domach. Także diecezja przyjmuje ludzi pod swój dach, za co serdecznie dziękuje – mówił. – Niestety trafia się procent ludzi, którzy przyjeżdżają z wojny i nie potrafią docenić tego, co dostają. Na szczęście jest to mały procent, ale jeśli komuś zdarzyłaby się taka sytuacja, to po prostu chcę za nich powiedzieć przepraszam – powiedział.

Kaznodzieja zacytował też wiersz ukraińskiego wieszcza narodowego Tarasa Szewczenki. – Chociaż o tym niebezpieczeństwie było głośno w mediach już od jakiegoś czasu, myślę, że nikt z nas nie dopuszczał myśli, że nad Ukrainą oraz nad całą Europą mogą powstać te „czarne chmury”, o których mówi poeta – powiedział. Przywołał też dramaty ostatnich dni. – W sobotę spotkałem w sklepie młodego chłopaka, który szedł ze swoją żoną. Szykował się na wojnę. Zostawił tu żonę w czwartym miesiącu ciąży. W ten sam dzień spotkałem naszych mężczyzn, którzy także wybierali się na wojnę. Bardzo cieszyli się, że spotkali księdza przed drogą na front. Poprosili o błogosławieństwo – opowiadał.

Ks. Jadłowski zauważył, że dziś „bohaterowie powstają, rodzą się na naszych oczach”. – Bohaterami są ci mężczyźni, którzy nie uciekają do obcego kraju, a wręcz przeciwnie, zostawiają pracę, rodziny i jadą walczyć o wolną ojczyznę. Bohaterkami są te kobiety, które uciekają stamtąd, by chronić dzieci, aby nie musiały w swoim życiu przeżywać jarzma wojny. Bohaterami jesteście wy wszyscy, którzy przyjmujecie ludzi pod swoje dachy, często oddając wdowi grosz, aby obcy człowiek znalazł spokój, namiastkę pokoju. Wiele nazwisk tych, którzy zginą, i tych, którzy pomagają, nie będzie zapisanych na kartach historii, ale was wszystkich powierzamy Panu Bogu za trud i poświęcenie. Myślę, że nie ma słów, w jakich moglibyśmy wyrazić wdzięczność za serce, które oddajecie naszemu narodowi, naszym ludziom. Za to po prostu z całego serca wszystkim dziękuję – mówił.

Kapłan nawiązał też do Wielkiego Postu, który wierni Kościoła greckokatolickiego rozpoczną w najbliższy poniedziałek. – Myślę, że nie tylko dla Ukrainy, ale i dla Polski i całego świata ten post będzie inny niż wszystkie do tej pory – mówił. – Wielki Post w naszej wschodniej tradycji jest drogą, walką o nasze dusze, walką o wolność swojego sumienia i o to, abyśmy w swoim życiu spotkali i poznali naszego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Wielki Post kończy się zmartwychwstaniem, które symbolizuje, że ten trud, który w jakimś stopniu jesteśmy w stanie wykonać, przynosi owoce; że na końcu tej ciężkiej drogi, a także tej drogi wojny, przychodzi zwycięstwo. Ale nasze zwycięstwo nie może przyjść bez Pana Boga. Bez Niego nasz trud i Wielki Post nie mają sensu, bo nie mają celu – powiedział.

Wśród bohaterów obecnego czasu ks. Jadłowski wspomniał również prezydenta Ukrainy i głowę Kościoła greckokatolickiego abp. Światosława Szewczuka, który „jak dobry pasterz stoi na straży, nie ucieka, nie chowa się, ale w swojej świątyni na kolanach woła wszystkich do modlitwy, przypominając  nam o tym, ze bez Pana Boga nie ma zwycięstwa”. – Włączają się w tę modlitwę biskupi i księża, za co jesteśmy bardzo wdzięczni, ale jasno i wyraźnie powiedzieć trzeba, że my nie modlimy się już o pokój. Modlimy się o zwycięstwo! Zwycięstwo prawdy i wolności! – podkreślił.

Duszpasterz rozwinął też myśl o modlitwie. – Nasza modlitwa niektórym może wydawać się daremna. Dla ludzi, którzy nie znają Boga, modlitwa jest tylko gadaniem, ale dla nas, ludzi wierzących, wiemy, że jest oporą. Gdyby nie modlitwa, to ci ludzie, którzy niczym Dawid na Goliata idą z pustymi rękami, z wiarą, z modlitwą na ustach, nie zatrzymywaliby ciężko uzbrojonych czołgów. Nasza modlitwa nie jest daremna! Dzięki modlitwie wy macie siłę pomagać. Dzięki naszej modlitwie większość z tych ludzi, którzy maja moralne dylematy, bo chodzą z bronią, z karabinami w ręku, trwa przy Panu Bogu. Być może dzięki naszym modlitwom w ostatnich chwilach swojego życia zwracają swe myśli do Pana Boga i mogą być zbawieni. Ich trud i poświęcenie, dzięki naszym modlitwom nie idą na marne – zapewnił. – Wierzymy, że będziemy mogli wieść spokojne życie wierni Panu Bogu, bo tylko wiara w Pana Boga może nam wszystkim dać zwycięstwo, bo „jeśli Bóg z nami, którzy przeciwko nam”?! – zakończył zawołaniem św. Pawła Apostoła.

Ks. Stanisław Podfigórny, dyrektor Caritas Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej, przed zakończeniem liturgii poinformował o działaniach w diecezji na rzecz pomocy uchodźcom wojennym. – Już w zeszły czwartek ksiądz biskup powiedział, abyśmy od razu uruchomili nasze placówki diecezjalne, aby stworzyć miejsca pierwszego reagowania, gdzie osoby przybywające z Ukrainy mogą od razu znaleźć schronienie. Przygotowaliśmy na dziś 200 miejsc, które już w części są zapełnione – mówił. Są to m. in. domy rekolekcyjne w Lubniewicach, sanktuaria w Grodowcu, Rokitnie i Paradyżu, klasztory redemptorystów w Głogowie i Sióstr Miłosierdzia w Gorzowie Wlkp. czy schronisko Caritas w Żukowicach. Oprócz tego są to domy parafialne i domy prywatne, którzy wierni zgłosili za pośrednictwem swoich parafii do diecezjalnej Caritas. Zgłoszono dotychczas już 250 takich prywatnych miejsc. - Z pełnym wyżywieniem i wszystkim, co jest potrzebne do codziennego życia – podkreśla dyrektor Caritas.

Do diecezjalnej Caritas wciąż można się zgłaszać oferty pomocy. Chodzi o to, aby przygotowywana we współpracy z urzędem wojewódzkim i służbami państwowymi pomoc była skoordynowana. – Odruch serca jest bardzo duży, ale pierwszy odruch minie i potrzebna będzie systematyczna, poukładana praca – powiedział ks. Podfigórny. – I taka gorąca prośba, abyśmy czasem dali mniej, ale to, co jest godne, dobre i abyśmy starali się dawać nie to, co nam zbywa, ale to, co jest potrzebne, abyśmy tak stanęli przy uchodźcach z Ukrainy, jak chcielibyśmy, aby oni stanęli przy nas – mówił. Wyjaśnił także, jak zostaną zagospodarowane środki ze zbiórki, która w kościołach przeprowadzona była w ubiegłą niedzielę i Środę Popielcową. - To fundusze, które przekażemy częściowo na pomoc na Ukrainie, a częściowo zostaną w naszej diecezji, aby zabezpieczyć potrzeby tych osób, które mamy w naszych instytucjach diecezjalnych. Chcemy też pomóc tym świeckim, którzy zgłosili się aby przyjąć uchodźców w swoich domach. Wiemy, że to jest też duże obciążenie. Ale to wszystko jest dobro, które będzie do nas wracać - mówił.

Zdaniem ks. Podfigórnego najważniejsze jest to, że „nasi siostry i bracia z Ukrainy nie są sami, że w tym dramacie cierpienia i wojny stoją przy nich siostry i bracia z Polski, że jest przy nich Kościół, że są parafie, wspólnoty, różne wyznania, ludzie wierzący i niewierzący, wierzący inaczej. To czas, w którym doświadczamy, ze jesteśmy jako jeden Kościół, jedna rodzina".