Tylko w stanie łaski uświęcającej

Krzysztof Król

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 47/2023

publikacja 23.11.2023 00:00

Narodzili się na nowo w Chrystusie, więc ich nazwa nie mogła być inna niż Nowonarodzeni. Śpiewają nie dla poklasku.

Zespół w swoim logo ma feniksa odradzającego się z popiołów. Zespół w swoim logo ma feniksa odradzającego się z popiołów.
Krzysztof Król /Foto Gość

Chodzi o zespół muzyczno-ewangelizacyjny działający przy Białym Kościółku kapucynów w Gorzowie Wlkp., który stawia sobie za cel uwielbienie Boga i głoszenie Dobrej Nowiny. Robią to nie tylko w murach świątyń czy salek parafialnych, ale z powodzeniem wychodzą także w miejsca niekościelne, aby szukać tych, którzy już do kościoła nawet nie zaglądają.

Co by tu zmajstrować?

Właśnie obchodzą piąte urodziny. Gdy zakładali zespół nie spodziewali się, że w bardzo krótkim czasie tak wiele się wydarzy. Przez ten czas zagrali ponad 40 koncertów, nie licząc posługi w trakcie Mszy, a pewnie byłoby ich więcej, gdyby pandemia nie wstrzymała wielu inicjatyw. – Myślę, że to nie jest mało, jak na tak zabiegane osoby, które walczą o każdą chwilę, by móc ją wygospodarować na służbę w Kościele – zauważa Anita Bohdanowicz.

A wszystko zaczęło się od spotkania grupy przyjaciół, którzy siedząc w mieszkaniu jednego z małżeństw, pili herbatę i zastanawiali się, co by tu wspólnie „zmajstrować” dla Boga. Chcieli ewangelizować muzyką i robić to w sposób profesjonalny. – Przez wiele lat służyliśmy w Odnowie w Duchu Świętym w różnych formacjach i wspólnotach. Tak posługujących osób jest wiele. My poczuliśmy wezwanie, żeby pójść inną ścieżką, wychodzić poza mury kościoła czy salki – wyjaśnia Kasia Sikorska. – Do prowadzenia spotkań modlitewnych w małej wspólnocie nie potrzeba zbyt dużego zaplecza zarówno sprzętowego, jak i osobowego. Czujemy się wezwani do czegoś innego. Jak zostało napisane: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”. Tak jest z nami. Mamy talenty i nie czujemy z tego powodu pychy, ale radość, że możemy się nimi dzielić, a wręcz jesteśmy do tego zobowiązani. Muzyka, którą tworzymy, jest nie tylko napełniona duchem modlitwy, ale jest też profesjonalna, dlatego chcemy i możemy przemycać ją we wszystkie miejsca niekościelne, tam, gdzie ludzie po prostu chcą muzyki. Wykorzystujemy te okazje i dajemy im muzykę z przesłaniem Dobrej Nowiny – dodaje.

Nie bylibyśmy kompletni

Zespół to grupa łącząca w sobie zarówno zawodowych muzyków, jak i jej pasjonatów. Jedno z drugim się uzupełnia, przenika i łączy. Dla przykładu jest tu Aleksander Lasek, który na co dzień jest muzykiem Filharmonii Gorzowskiej, liderem sekcji perkusyjnej, kotlistą i nauczycielem przyszłych perkusistów. – W zespole koledzy z sekcji mogą z tego korzystać, bo mimo że nie mają wykształcenia muzycznego, mogę pomagać im również w ich rozwoju muzycznym – wyjaśnia Aleksander. – Podobnie z wokalistkami. Jest Kasia, która miała przygodę ze śpiewem w szkole muzycznej oraz na studiach. Dzięki temu może pomagać innym wokalistkom w szlifowaniu ich talentów. Uzupełniamy wzajemnie swoje braki, jednocześnie ciesząc się, że możemy sobie pomagać, bo gramy do jednej bramki. Nie ma między nami współzawodnictwa, kto jest lepszy, kto mądrzejszy, kto się na czymś zna, to wszystko czynimy na chwałę Bożą. Poza muzykami jest pośród nas grupa osób, która zapewnia zaplecze modlitewne oraz techniczne w trakcie wszystkich działań. Bez nich nie bylibyśmy kompletni. Jesteśmy nie tylko zespołem, ale i wspólnotą – dodaje.

Do dziś dzwoni w uszach

Śpiewają w przeróżnych miejscach. Poza kościołami i spotkaniami rekolekcyjnymi, które oczywiście są chlebem powszednim, można ich usłyszeć w miejscach typowo świeckich. – Dzięki uprzejmości Centrum Edukacji Artystycznej – Filharmonia Gorzowska, które wzięło nas pod swoje skrzydła, co roku możemy występować na scenie Dobry Wieczór Gorzów. Z kolei dzięki współpracy z Miejskim Centrum Kultury pojawiamy się na Nocnym Szlaku Kulturalnym – wyjaśnia Anita Bohdanowicz. – Współpraca z Gorzowską Orkiestrą Dętą zaowocowała pięknym koncertem kolęd. Dzięki zaprzyjaźnionej rodzinie Wiernickich orszaki Trzech Króli oraz marsze dla Życia i Rodziny są naszym corocznym punktem w kalendarzu. Spektrum jest bardzo szerokie, ale najbliższe są nam chyba te miejskie inicjatywy, pozwalające na spotkania z ludźmi, których trudno znaleźć w kościele – dodaje.

Oczywiście koncertów, które zapadły w pamięć, nie brakuje. Na pewno był takim tegoroczny z Tomkiem Budzyńskim. – Bardzo szerokie instrumentarium! Sam zestaw perkusyjny był akustyczny, a nie elektroniczny, co wymagało dużo bardziej czasochłonnego przygotowania technicznego. Już nie wspomnę, że najpierw miał z nami wystąpić Maleo, z którym wszystko mieliśmy ustalone. A gdy koncert okazał się niemożliwy, musieliśmy na ostatnią chwilę zmieniać cały repertuar – opowiada Aleksander i kontynuuje: – Było naprawdę wiele zachodu i przygód przy organizacji tego wydarzenia. Chociażby też to, że z Budzym spotkaliśmy się dopiero na próbie akustycznej na scenie. To są ogromne emocje i pytanie: „Panie Boże, jak to posklejasz?”. On oczywiście jak zawsze sobie poradził i efekt końcowy był piękny. Mieliśmy swój współudział w wydarzeniu nie tylko muzycznym, ale i ewangelizacyjnym, ponieważ świadectwo, które dał Budzy, do dziś brzmi nam w uszach – dodaje.

Może płyta?

Członkom zespołu Nowonarodzeni chodzą oczywiście po głowie kolejne pomysły. Przecież Panu Bogu nie można stawiać ograniczeń. – Złożyliśmy wniosek o stypendium kulturalne Prezydenta Miasta, by dostać środki na nagranie płyty. Jak Bóg da, taki będzie cel na najbliższy rok. Jeśli nie dostaniemy tego stypendium, nie będziemy płakać, bo mocno w ostatnim roku doświadczyliśmy, że każda rzecz ma swój czas i co Bóg zechce, to uczyni – podkreśla Aleksander. – A poza tym organizatorzy rekolekcji z ojcem Jamesem Manjackalem, na których regularnie służymy od pięciu lat, już nam zapełniają kalendarz kolejnymi datami posługi. Do tego oczywiście koncerty kolęd, które bardzo lubimy. To plany na najbliższy czas. A dalekosiężnie? Chcemy organizować spotkania z gośćmi dającymi świadectwo, chociażby takie jak z Marią Vadią, która gościła u nas w Białym Kościółku – dodaje.

Zespół jest otwarty na nowe osoby, chociażby czeka z utęsknieniem na pianistę, aby jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. – Cieszymy się, że mamy wokół siebie wiele życzliwych osób. I mam tu na myśli zarówno muzyków, którzy chętnie z nami współpracują, realizatorów dźwięku i aranżera, jak i sponsorów, którzy umożliwiają nam realizację wielu projektów, a nawet sami pchają nas do przodu. Mając takie zaplecze, nie sposób spocząć na laurach – podkreśla Aleksander.

Czasami potrzebny kopniak

Posługa jest kluczowa w ich byciu w Kościele. – Trudno mi sobie nawet wyobrazić, jak wyglądałoby moje życie, gdyby ograniczało się tylko do pójścia cztery razy w miesiącu na Mszę. Przecież samo wypełnienie obowiązku nie tworzy jeszcze relacji z Bogiem – zauważa Kasia, która podkreśla, jak ważna jest wspólnota: – Gdyby nie osoby, które mnie otaczają, nie miałabym w sobie tyle samozaparcia i wytrwałości. Czasami potrzebuje się po prostu kopniaka, żeby zrobić coś w życiu duchowym i nie zgubić się. Przyjaciele, z którymi spotykam się na próbach, modlitwie, spotkaniach towarzyskich, dają mi to. A ja daję to im. Zwykła i prosta zasada, którą mamy we wspólnocie: służymy tylko w stanie łaski uświęcającej, co dopinguje nas, by pamiętać o regularnej spowiedzi. A ponieważ spotkań mamy niemało, więc i o spowiedzi nie da się zapomnieć. Kiedy ktoś z nas potrzebuje modlitwy, prosimy o nią. Wspieramy się nawzajem – dodaje.

Członkowie zespołu mają nadzieję, że ich muzyka przemieni innych, ale też zmieni przede wszystkich ich samych. – Zespół muzycznie jest wyzwaniem, a duchowo pięknym doświadczeniem, które, mam nadzieję, zaowocuje w życiu codziennym. Moje ścieżki różnie się układały, czasem oddalałem się od Boga, ale teraz jestem na dobrej drodze, aby być lepszym dla innych, dla siebie i dla Niego – podkreśla Michał Wiśniewski, a Paweł Długosz dodaje: – Ta posługa to ciągła walka o dusze ludzkie, ale też jest dla mnie sporym wyzwaniem, jeśli chodzi o aspekt muzyczny. Bycie w zespole pomaga mi na ścieżce wiary. Przede wszystkim uczy mnie pokory, i za to jestem Bogu bardzo wdzięczny.

Służą dalej i robią to w myśl benedyktyńskiej zasady: ora et labora, módl się i pracuj. – Chcemy być jak najlepsi w tym, co robimy, bo wiemy, dla Kogo to robimy – podkreśla Anita. – Naszym głównym celem jest spotkać się w tym samym składzie kiedyś w niebie, ale zanim to nastąpi, pracujemy nad sobą tutaj. Chcemy więc rozwijać się nie tylko muzycznie i technicznie, ale też duchowo – dodaje.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.