Boże Narodzenie. Bóg staje się Człowiekiem. Patrzę na małą, prostą, glinianą figurkę Dzieciątka, którą wiele lat temu dostałam od nieżyjącego już ks. Wita Andrzejewskiego – towarzyszy mi ona co roku w przeżywaniu tego czasu – i myślę, że to się jednak w głowie i w sercu nie mieści…
Nie wiem, czy Bóg mógł zrobić coś innego, żeby zburzyć wszelkie granice. Odkąd przyszedł na świat, ciągle nam pokazuje, że jest szansa na mosty zamiast murów. Przez taki pryzmat lubię patrzeć na różne świąteczne inicjatywy, w których ludzie wzajemnie obdarowują się dobrem. Słowo „wzajemnie” jest tu kluczowe.
Raz daję, a raz przyjmuję. Życiodajna wymiana, jak wdech i wydech – nie da się przecież żyć samym wdechem albo samym wydechem, obu potrzeba do życia. I może na tym polega tajemnica tych świąt, którą świadomie możemy rozciągać poza granice świątecznego czasu. Tajemnica daru i wzajemności. Tak często słyszę, że dużo łatwiej jest dawać niż przyjmować. Tymczasem Dzieciątko Jezus swoją małością i kruchością uczy nas dobrej zależności, przyjmowania pomocy i troski, zaufania innym i płynącego z niego poczucia bezpieczeństwa.
Dopiero na takim fundamencie może wyrosnąć prawdziwa siła, która wyraża się w służbie, w byciu dla, w przyjmowaniu innych, tak jak wcześniej sam zostałem przyjęty, aż do oddania życia za czy dla innych. To właśnie historia Jezusa – droga z Betlejem na Golgotę. To też opowieść o każdym z nas, bo przecież łączenie w sobie stanowczości i łagodności, dziecka i dorosłego, słabości i siły to ścieżka wewnętrznej integracji i dojrzałości. Dzięki temu spokojnie wchodzimy we wzajemność i my także mamy szansę budować mosty, a nie mury – jak On.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.