Stempel od Pana Boga

Krzysztof Król

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 09/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

Ewangelizacja może stać się nie tylko jedną z aktywności w życiu, ale także jego stylem. Tego doświadcza zielonogórzanin, który na dnie spotkał Boga i teraz opowiada o tym innym w całej Polsce.

Możliwość głoszenia Dobrej Nowiny to wielka łaska dla Darka. Możliwość głoszenia Dobrej Nowiny to wielka łaska dla Darka.
Krzysztof Król /Foto Gość

Najpierw sportowe osiągnięcia piłkarskie i powołanie do kadry narodowej w piłce nożnej, a potem uzależnienie od alkoholu, nerwica lękowa, wypadek samochodowy. To doprowadziło go na dno. Na szczęście w tym wszystkim znalazła się kochająca kobieta, która przyprowadziła go do Boga. Dziś Dariusz Stemplewski z Zielonej Góry opowiada swoją historię w całej Polsce, a nawet poza jej granicami. Jego świadectwo pojawiło się w telewizyjnym programie „Ocaleni”, a dwa lata temu na naszych łamach. – Dawanie świadectwa jest za każdym razem rozpalaniem nadziei w sercach tych ludzi, którzy są w jakiejkolwiek ciemności – zauważa Darek, który założył Fundację „GUADE.SIGN – Być znakiem”.

Żyję swoją pasją

Robi to podczas spotkań modlitewnych, rekolekcji młodzieżowych czy po prostu w parafiach. Teraz planuje dawać świadectwa także w szkołach. – Pytałem już księdza biskupa Tadeusza Lityńskiego, czy wyraża zgodę, aby kontaktować się z księżmi i katechetami, by na katechezie mówić o swoim nawróceniu i o tym, w jaki sposób spotkałem Pana Boga w moim życiu. Zgodził się, więc chciałbym zrobić kolejny krok – wyjaśnia Darek. – Chcę opowiadać przede wszystkim o tym, jak wielką przygodą jest poznawanie Boga każdego dnia i kroczenie z Nim w codzienności. Bo w momencie, gdy spotkałem Jezusa, to zapytałem sam siebie: „Boże, co mam robić w życiu?”. I wtedy przyszło to wezwanie do świadectwa. I teraz każdego dnia żyję swoją pasją, która, nie ukrywam, sprawia mi mega frajdę. Ta przygoda z Panem Bogiem otwiera mi wiele drzwi i furtek. I dlatego uważam, że największym kłamstwem dzisiejszego świata jest to, że Bóg dla wielu osób stał się tylko tradycją. W momencie, gdy się nawróciłem, zobaczyłem, że chodzi o coś zupełnie innego w życiu. Że On jest żywy i prawdziwy, a Jego wolą jest, abym był szczęśliwy i robił w życiu coś, co przekracza wszelkie moje wyobrażenia. I z tym chcę docierać do młodych ludzi – dodaje.

Telefon z Wolverhampton

Dobrą Nowinę w przeróżnych miejscach Darek głosi już trzeci rok. – Przyznam szczerze, że w pewnym momencie, gdy tych świadectw było coraz więcej, to się trochę tego przestraszyłem, żeby nie poszło to w stronę jakiejś pustej kariery. Bo mam przecież w ręce mikrofon, dostaję brawa i wiele dobrych słów – zwierza się. – Dziękuję Bogu, że po pierwsze mam żonę, która mnie pionuje, bo dużo o tym rozmawiamy. Mam też kierownika duchowego, który pomaga mi przechodzić pewne etapy w życiu. I zapytałem bardzo konkretnie Pana na adoracji Najświętszego Sakramentu: „Boże, czy Ty chcesz, abym to nadal robił?”, i poprosiłem Go o konkretny znak. To była pierwsza sobota miesiąca i dwa dni później dostałem telefon z Anglii od księdza z Wolverhampton, który powiedział mi: „Modliłem się w sobotę na różańcu i usłyszałem w sercu »Zadzwoń do Darka Stemplewskiego«”. To było dla mnie mocne doświadczenie! Pojechałem tam, żeby dać świadectwo, i tam też rozmawiałem z osobą, którą miała już zaplanowane samobójstwo, a po rozmowie skorzystała z sakramentu pokuty i pojednania. Zmieniły się jej twarz i jej życie. To był dla mnie taki stempel od Pana Boga, że to jest odpowiednia droga. Bardzo mocno się w tym realizuję i kocham to robić! – dodaje.

Powołanie i misja

Trudne doświadczenia przed nawróceniem pozwalają zielonogórzaninowi bardziej zrozumieć młodych. – Ja wtedy też bałem się marzyć, bałem się być sobą i udawałem kogoś, kim nie byłem – przyznaje szczerze Darek. – Oczywiście czasy się zmieniają, ale wiele zachowań się nie zmienia. Tak, jak ja kiedyś, tak dziś młodzi też udają kogoś innego, aby być „kimś”, ale to jest ułuda. Ja też chciałem zwrócić na siebie uwagę, żeby inni mówili, że Stempel jest fajny, ale to nie byłem tak naprawdę ja! Dziś wiem, że to jest droga ku zniewoleniom i prędzej czy później to ciśnienie wewnętrzne musi eksplodować. Dlatego czuję powołanie i misję, aby dzielić się z młodymi swoim doświadczeniem – dodaje.

Zielonogórzanin daje świadectwo wiary w różnych miejscach Polski, i to nie tylko dla młodych, ale ludzi w różnym wieku. – Bardzo dużym przeżyciem był dla mnie moment, kiedy mogłem mówić do kilku tysięcy małżeństw najpierw w Licheniu, a potem Niepokalanowie. Ludzie naprawdę potrzebują świadectwa i świadków, bo to pobudza do zmiany myślenia i życia. A takie zdanie jak to: „Dziękuję! Pana świadectwo pomogło mi podjąć decyzję, że chcę wziąć ślub kościelny i karmić się Chrystusem”, mobilizuje do głoszenia – dodaje.

Jak bumerang

Stempel jest przekonany, że do świata młodych da się dotrzeć, ale trzeba być szczerym i autentycznym świadkiem. A także nazywać rzeczy po imieniu! – Mówię wprost o swoim życiu, moim uzależnieniu od alkoholu czy nerwicy lękowej. Opowiadam, jak do tego doszło i jak z tego wyszedłem – wyjaśnia Darek. – Głosząc, widzę, że niektóre tematy szczególnie dotykają. Cały czas jak bumerang wraca szczególnie jeden! Braku miłości ze strony jednego lub dwojga rodziców. Wielu z moich słuchaczy to dorastający lub dorośli ludzie, którzy wchodzą w młodzieńcze lub dorosłe życie ze zranieniem realnego braku miłości rodzicielskiej, szczególnie ze strony ojca. Nie wynoszą też przykładu wiary z domu, bo co po takim przykładzie, kiedy dziecko z jednej strony słyszy: „Idź do Kościoła”, a z drugiej od rana do wieczora w domu ma wojnę. I jak w tej sytuacji dziecko ma uwierzyć, że Bóg go kocha i oddał za niego życie, jeśli sam nie ma doświadczenia ojca mówiącego tak po prostu: „Kocham Cię” albo widoku przytulających się rodziców? – dodaje.

Najważniejsze zadać pytanie

Zielonogórzanin nie tylko sam daje świadectwo, ale też sam często ma okazję usłyszeć świadectwo innych. Tak było chociażby ostatnio w Warszawie, gdzie mówił o swoim doświadczeniu w jednej z parafii. – Po Mszy tamtejszy ksiądz powiedział, że jedna osoba chce mnie poznać. Okazało się, że to Wojciech Modest Amaro, który oglądał w telewizji program ze mną z cyklu „Ocaleni” – wspomina Darek, który odwiedził znanego kucharza w jego domu. – To bardzo pokorny człowiek kochający Boga, który poważnie odpowiedział na swoje nawrócenie. Widać, że Chrystus w Jego rodzinie jest na pierwszym miejscu. I to jest budujące, że też ludzie, którzy żyją w blasku fleszy, traktują Jezusa poważnie i głoszą swoim życiem Dobrą Nowinę – dodaje.

Darek jest przekonany, że warto mówić Bogu o swoich marzeniach i pasjach. Dziś nie tylko daje świadectwo o Chrystusie, ale też prowadzi firmę sprzedającą ubrania z ewangelicznym przesłaniem. – Na początku to był tylko sklep z odzieżą, ale szybko się okazało, że to będzie łączyło się ze świadectwem, i wszelka moja działalność to naczynia połączone. Oczywiście staram się, żeby to było kompatybilne z tym, co głoszę. Więc nie ma tam przypadkowych haseł, a dochód ze sprzedaży tej odzieży jest przeznaczony na działanie fundacji – wyjaśnia zielonogórzanin – Pan Bóg cały czas mnie zaskakuje. Jakiś czas po otwarciu firmy zadzwoniła do mnie aktorka Patrycja Hurlak i zaprosiła mnie na pokaz mody. Zapytałem: „Pani Patrycjo, a pani wie, jaka to jest odzież?”, a ona: „Tak, tym bardziej się cieszę!”. I tak doszło do charytatywnego pokazu mody, a w moich strojach wystąpili ludzie dobrze znani z małego i dużego ekranu. Teraz byliśmy już czwarty rok z rzędu. I to też jest pretekst do rozmowy. Jedna ze znanych prezenterek telewizyjnych zapytała mnie, co znaczy jeden z napisów: „Nie mówię ci siedem”? A ja mówię, że to w języku Biblii oznacza, aby zawsze wybaczać, i pokiwała ze zrozumieniem głową. Także Pan Bóg cały czas otwiera furtki! – dodaje z uśmiechem.

Oczywiście nie zawsze są aprobata i uznanie. – Dużo jest hejtu, złorzeczenia i nienawiści ze strony niektórych ludzi, ale błogosławię ich i modlę się za nich bo wierzę, że jakąś część z nich dotyka to, o czym mówię. Nie jest to łatwe doświadczenie, jak całe pójście za Chrystusem – przyznaje szczerze Stempel. – Nie wiem, gdzie jeszcze życie z Bogiem mnie zaprowadzi. To jedna wielka przygoda, ale kluczem jest zadać Mu to pytanie: „Panie, co mam robić?” i dać czas na odpowiedź – dodaje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.