Nowy numer 15/2024 Archiwum

Cisza, prohibicja i aresztowania

Tak wygląda Kuba kilka dni po śmierci Castro. Korespondencja polskiego misjonarza.

Już trzeci dzień trwa żałoba narodowa na Kubie po śmierci wieloletniego przywódcy, Fidela Castro Ruz, który zmarł w nocy 25 listopada.

Ta żałoba wyraża się na różny sposób. Najbardziej widocznym, a raczej słyszalnym, jest cisza. Tym bardziej odczuwalna w Guisie, dlatego że akurat mieszkańcy świętowali zwycięską „Batalia de Guisa” - bitwę o miasto, którą dowodził osobiście El Comendante 26-30 listopada 1957 roku.

W te dni odbywa się „Semana de Cultura” - święto rolników i rzemieślników, podobne do naszych dożynek. Cały tydzień trwają akademie wspominające Fidela Castro i jego zwycięski pobyt w Guisie oraz prezentacje rękodzieła i płodów rolnych, a długo w noc koncerty i dyskoteki.

Tym razem jednak wszystko jest inaczej. W trakcie koncertu lokalnych zespołów na głównym placu ogłoszono wiadomość o śmierci El Comendante i wszystko w jednej chwili umilkło. I tak jest i będzie przez dziewięć dni narodowej żałoby.

Cisza jest tym bardziej przejmująca (i dotyczy to również i innych miast Kuby - rozmawiałem ze znajomymi z kilku), że z ruchu samochodowego wyłączony został plac i park centralny, aby umożliwić obywatelom złożenie podpisu w księdze kondolencyjnej i organizować okolicznościowe akademie dla uczniów i pracowników różnych zawodów - każdego dnia dla kogoś innego.

Policja pilnuje porządku. Funkcjonariusze są widoczni. Za zakłócenie ciszy żałoby grożą mandaty. Dostali je m.in. kierowcy bici-taxi (rodzaj kubańskich riksz), którzy nie wyłączyli muzyki, którą zwykle puszczają dla swoich klientów. Zapłacili mandaty w wysokości około trzech miesięcznych pensji - zarówno kierowcy, jak i przewożone osoby, „bo powinny upomnieć kierowców” - jak wyjaśnili im policjanci. Na terenie całej Wyspy jest również prohibicja, w żadnym sklepie nie można kupić alkoholu.

W telewizji nieprzerwanie puszczane są filmy fabularne i dokumentalne o życiu Fidela Castro i rewolucji. A w przerwach kolejne dziesiątki i setki osób wysławiają „wielkie czyny”, „dalekosiężną myśl”, „wyjątkowe cechy charakteru”, „wspaniały zmysł przywódczy”…

Na ulicy jest różnie. Niektórzy płaczą po stracie El Comendante, inni odetchnęli z ulgą (choć w zaciszu własnych domów), ale zdecydowana większość - jak to zwykle nauczona jest robić - poddaje się decyzjom władz partii czy zarządzeń władz miejskich czy przełożonych w pracy. Jak trzeba się smucić, to trzeba…

Inna strona żałoby… Jeszcze tej samej nocy, 25 listopada, kiedy zmarł Fidel Castro i dnia następnego aresztowano opozycjonistów, a ich domy są pod ciągłą obserwacją tajnej policji. Dowiedziałem się tego od moich parafian, rodziców czy żon, którzy wyjaśniali brak ich synów, mężów na Mszy św. niedzielnej.

Policja odwiedza również wszystkie domy po kolei, by „przypomnieć”, że trzeba się wpisać do księgi kondolencyjnej.

„Miejsce pamięci” w Guisie zorganizowano w przylegającym do parafialnego patio biurze Centrum Kultury. Sznurek oczekujących póki co nie wyczerpał się.

A od proboszcza z sąsiedniego miasta dowiedziałem się, że niektórzy dostali również „za opieszałość” okolicznościowe mandaty. Później pewnie da to okazję, by w wiadomościach ogłosić, że cały naród oddał cześć swemu przywódcy…

A reakcja Kościoła? Oficjalnie w kościołach nie odprawia się żadnego nabożeństwa pogrzebowego czy specjalnych modlitw.

Biskupi „dla wiadomości prywatnej” ogłosili, że księża i siostry zakonne nie mają podpisywać żadnych ksiąg kondolencyjnych ani urządzać uroczystości w świątyniach. Jeśli chcą z własnej inicjatywy uczestniczyć w jakiejkolwiek uroczystości żałobnej, oczywiście mogą.

W parafiach w minioną niedzielę, w czasie modlitwy wiernych, pojawiały się intencje za zmarłego Fidela Castro. Osobiście, pytany przez parafian, odpowiadałem, że modlić się możemy i powinniśmy za każdego, również za publicznego grzesznika i człowieka, który oficjalnie występował przeciw wierze i Kościołowi.

Nie znamy ostatnich chwil życia Fidela, a skoro Jezus przyszedł zbawić grzeszników, a nie sprawiedliwych, więc… Ostatecznie to sprawa samego Jezusa, sprawiedliwego sędziego i Boga miłosiernego.

Ks. Witold Lesner jest kapłanem diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. Od roku pełni posługę na Kubie. Latem był w Polsce na Światowych Dniach Młodzieży z grupą młodych kubańskich katolików.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy