Te nowe gremia doradcze w naszej diecezji mają zostać zainaugurowane podczas czerwcowego odpustu w rokitniańskim sanktuarium. Wydawałoby się, że inicjatywa ta – służąca zaangażowaniu świeckich, promująca ich współpracę z duchowieństwem i wpisująca się w aktualny synodalny trend – powinna być witana z radością. Przyznam jednak, że mam mieszane uczucia. Po pierwsze dlatego, że wciąż jest problem z należytym uruchomieniem parafialnych rad duszpasterskich, a nawet z właściwym funkcjonowaniem takiej rady na poziomie diecezjalnym. W tej sytuacji tworzenie kolejnej podobnej struktury wydaje się przedwczesne i chyba nie przyczyni się do naprawy sytuacji. Po drugie statut tych nowych gremiów definiuje ich zadania raczej jako organizacyjne niż doradcze. Nazwa „rady” wprowadza więc w błąd, skoro ich członkowie mają być nie tyle doradcami, ile animatorami lokalnych działań duszpasterskich. Tworzenie nowych struktur to pomysł ryzykowny. Administracyjne decyzje bywają czasem konieczne, ale rzadko kiedy prowadzą do autentycznego nawrócenia i zmiany mentalności. A na tym przecież polega prawdziwa reforma Kościoła. Inaczej skończy się tylko na biurokratycznych pozorach, a tych i tak już nam nie brakuje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.