Święci zza Alp

Tak się szczęśliwie złożyło, że część tegorocznej jesieni spędziłem na południu Włoch, na Uniwersytecie w Foggi, w ramach stażu naukowego.

ks. Andrzej Draguła

|

Gość Zielonogórsko-Gorzowski 47/2025

dodane 20.11.2025 00:00

I w tejże Foggi pewnego dnia spotkałem księdza, który okazał się proboszczem pewnej małej wioski (nazwy nie pomnę niestety), z której – według tradycji – pochodziła matka chłopca o imieniu Benedykt, znanego później jako Benedykt z Benewentu, świętego Kościoła katolickiego. Tenże Benedykt był jednym z dwóch mnichów Reguły św. Romualda – wraz z Janem – którzy na prośbę cesarza Ottona przybyli w okolice dzisiejszego Międzyrzecza, aby głosić Ewangelię Słowianom. To właśnie oni, wraz z trzema Polakami – Mateuszem, Izaakiem i Krystynem – ponieśli śmierć męczeńską w nocy z 10 na 11 listopada 1003 roku. Trzeba będzie się kiedyś do tej wsi udać z pielgrzymką, nazwisko proboszcza zanotowałem. Właściwie dopiero z takiej perspektywy można sobie uświadomić odwagę misyjną tamtych Włochów. Kiedy piszę ten felieton, jest akurat 11 listopada. Za oknem mojego zielonogórskiego mieszkania ziąb, mgła i powracająca mżawka. Św. Brunon z Kwerfurtu napisał, że rozgoryczeni brakiem nawróceń mnisi narzekali, iż przyszło im żyć „pod obcym niebem”. Dla ówczesnych mieszkańców słonecznej Italii wyprawa do kraju leżącego na północ od Alp, do nieznanych ludów, była aktem wielkiej odwagi i ufności w Bożą opatrzność. Ale właśnie to „obce niebo” stało się świadkiem ich świętości.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..