Billboardy

Niedawno i w Zielonej Górze pojawiły się billboardy ateistyczne. Głoszą "Nie kradnę, nie zabijam, nie wierzę" czy "Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam". Co na to chrześcijanie?

W ramach ateistycznej kampanii coraz częściej na naszych ulicach można spotkać kontrowersyjne - łagodnie mówiąc - napisy czy plakaty. Osoby, które z dumą mówią o sobie: „Według klasyfikacji przedstawicieli kościoła watykańskiego, jestem niemal krwawym i wojującym ateistą, a co już zupełnie doprowadza do szału obecnych władców Polski, obnoszę się i lobbuję na rzecz propagandy homoseksualnej” krzyczą o swoich przekonaniach. Mówią przekonani o ucisku i prześladowaniach "prawych obywateli" i "tłamszeniu ich wolności". Natomiast my, "prawi obywatele" mówimy, że "prześladuje się chrześcijan ograniczając naszą wolność wyznania". Kto ma rację?

Może mają ją Paweł i Gaweł mówiąc "wolnoć Tomku, w Twoim domku"? A co, jeśli jest to nasz wspólny dom i jak w przypadku bohaterów Aleksandra Fredry, albo będzie hałas i dziury, albo woda kapiąca na nos? Na pewno nie chodzi chrześcijanom o walkę wszelkim dostępnym orężem... Wierzący idą pod znakiem krzyża i sztandarami świętych symboli. Ale czy tak jest?

Ile w naszej diecezji jest w przestrzeni publicznej symboli chrześcijańskich? Takich jak krzyż na domu przy Szosie Kisielińskiej w Zielonej Górze, czy billboard katolicki na ścianie kościoła Niepokalanego Poczęcia NMP na zielonogórskim Chynowie? Trochę się znajdzie... Jest oczywiście figura Chrystusa Króla w Świebodzinie, są przydrożne kapliczki i krzyże w wielu miejscach, jednak mam wrażenie, że hasło wielokrotnie powtarzane w czasach PRL-u "Wiara do zakrystii" wreszcie znalazło podatny grunt.

Ostatnio częściej bywam w wielu miejscowościach diecezji, po których peregrynuje obraz Jezusa Miłosiernego (trwa to już półtorej roku) i różnie to bywa z dekoracjami z tej okazji. W kościele i na przykościelnym placu oczywiście są, jednak domy i ulice... Próżno szukać tego, co miałem okazję widzieć w czasie nawiedzenia obrazu Matki Bożej Częstochowskiej 30 lat temu. Wiem, wiem, powinienem zacząć od siebie i częściej nosić sutannę lub przynajmniej koloratkę. I noszę. Jednak wciąż mi czegoś brak.

W Roku Wiary może powinienem i pod tym względem odbudować swoją wiarę. Nie tylko być chrześcijaninem, nawet świadomym i głęboko wierzącym,  ale być chrześcijaninem dumnym z tego kim jestem. Przecież celem naszego chrztu i wszelkich następujących po nim praktykach religijnych, jest bycie świętym. "Bądźcie świętymi, ponieważ Ja jestem święty!” - wzywa Bóg w Piśmie św. (Kpł 11,44). Nie mam być tylko dobrym człowiekiem, dobrym Polakiem, dobrym mężem, żoną, córką czy synem. Mam byś świętym człowiekiem, Polakiem, świętym mężem, żoną, córką czy synem. To wynika z sakramentu chrztu! Czy ja jednak zdaję sobie z tego sprawę?

Czy chcę być święty i czy chcę, by osoby żyjące obok mnie były święte? Czy to widać? Czy walczę o to również w przestrzeni publicznej?

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..