Z czym kojarzy mi się Lubuskie? Oczywiście z winiarstwem, piękną przyrodą i zabytkami. Kojarzy mi się też – i tu uwaga! – z wiarą. Tak! Nie wstydźmy się tego powiedzieć!
Co jakiś czas powraca temat marki Lubuskiego. Ale co to właściwie jest marka regionu? Z pomocą przyszło mi opracowanie „ABC marki Lubuskiego”. Oto, co wyczytałem: „Marka regionu to wszystkie elementy, które sprawiają, że wybieramy jedno miejsce zamiast innego”. Władze naszego województwa promują je od pewnego czasu hasłem: „Lubuskie warte Zachodu”. Komunikat ma przekonać mieszkańców województwa, że to świetne miejsce do życia. Inwestorów Lubuskie ma przyciągnąć położeniem i ekonomią, a turystów – wyjątkowym krajobrazem, aby odwiedzający naszą ziemię powiedzieli: „Lubuskie to nasze miejsce na weekendowy wypad. Lubuskie to kraina pełna nieodkrytych skarbów przyrody. Bogactwo jezior i lasów, dziedzictwo historyczne i bogata oferta kulturalna. Tu odpoczywam”.
Co z tej promocji wyniknie – czas pokaże. Chciałbym zatrzymać się nad wspomnianym „dziedzictwem historycznym”. Jeśli prześledzić powojenną historię, trudno oprzeć się wrażeniu, że nasz region kojarzy się z czymś jeszcze. Tutaj z Kresów Wschodnich i innych stron Polski po 1945 roku przybyli ludzie ze swoimi tradycjami i kulturami. Dziś jest dla nas oczywiste, że jesteśmy Lubuszanami i nie wstydzimy się utożsamiać z tym regionem. Ale nie zawsze tak było.
Przez wiele lat przesiedleńcy czuli się tu obco i mieli nadzieję, że wrócą w rodzinne strony. Czynnikiem jednoczącym na pewno nie była ówczesna władza, ale wiara. I to właśnie z tym kojarzy mi się Lubuskie. Dużą rolę w procesie jednoczenia odegrali księża, a szczególną osobą, którą warto w tym miejscu wymienić, jest bp Wilhelm Pluta, którego 27. rocznica śmierci przypada 22 stycznia. Do swojego godła biskupiego wybrał słowa Chrystusa: „Niechaj wszyscy będą jednością”. A w swoim pierwszym liście pasterskim stwierdził: „Jedność wszystkich, skądkolwiek tu przybyli i ziemie te zamieszkali. Oto zadanie moje, jakie mam spełnić, oto nastrój serca mego”.
Trudno nazywać bp. Wilhelma Plutę „marką Lubuskiego”, bo przecież nie chodzi o to, aby uczynić go produktem marketingowym. Ale szukając tożsamości Lubuskiego, nie można pomijać tej osoby. Mam jednak nieodparte wrażenie, że przez poprawność polityczną nie promuje się ludzi Kościoła, pozostawiając to zadanie tylko jemu. Ale jeśli chcemy być tacy europejscy, bierzmy przykład z innych krajów Europy, gdzie zasłużone osoby, także wierzące, mają swoje miejsce w przestrzeni publicznej i nawet przyciągają turystów!
Przykładowo żałuję, że władze Gorzowa poprzestały tylko na ogłoszeniu bp. Wilhelma Pluty patronem miasta, chyba oczekując, że wszystko inne zrobią władze kościelne. Problem w tym, że Kościół robi w tej kwestii, co do niego należy, ale w przypadku władz świeckich trudno o konkretne przykłady działania. A przecież jeśli się powiedziało „A”, trzeba powiedzieć „B”.