Z okazji Wieczernika Modlitwy 25 lutego w parafii pw. Narodzenia NMP w Zawadzie odbyło się spotkanie z Wiesławem Jindraczkiem. Przez 20 lat był narkomanem. 13 lat temu doznał w Medjugorie uzdrowienia fizycznego i duchowego. Dziś mówi o miłości Jezusa innym.
- Urodziłem się i wychowałem w katolickiej rodzinie. Gdy miałem 8 lat byłem nawet ministrantem – wspominał Wiesław Jindraczek pochodzący z Jasła. – Jednak gdy miałem 15 lat obraziłem się na Pana Boga. Powiedziałem Mu po prostu: „Spadaj!” Oczywiście w odstawkę poszedł również i Dekalog – zauważył.
Gdy zabrakło wiary w życiu Wieśka pojawiła się pustka, a w związku z nią poszukiwanie „wypełniaczy”. – W liceum zaczęły się imprezy, a na nich picie. Dużo tego było… Po maturze zrobiłem kolejny krok. Sięgnąłem po „prochy”, czyli tabletki. Łykałem różne świństwa garściami. Potem był „kompot” – polska marihuana, a po nich kolejne narkotyki – wraca pamięcią 52-letni dziś Wiesiek.
Szybko narkotyki stały się codzienną rzeczywistością. Pojawił się problem z ich zdobywaniem, więc Wiesiek sam zaczął je produkować i je sprzedawać, by zarobić na kolejne. Kumple nazywali go „odkurzacz”, bo wciągał wszystko, co wpadło mu w ręce. Jednak złudne pragnienie „nieba” szybko rozczarowało. – Po narkotykach obiecywałem sobie wiele. Chciałem za ich pomocą rozwiązywać swoje problemy. Jednak bycie „na odlocie” szybko uświadomiło mi to, że znalazłem się w piekle! Narkotyki nie dały mi nic, ale nie dał niczego. Straciłem zdrowie, rodzinę, godność i szacunek dla samego siebie… - opowiada Wiesław Jindraczek. – Straciłem też kolegów. Z ekipy kilkunastu chłopaków, z którymi zaczynałem ćpać, nie żyje dziś już nikt. Przyczyniłem się do ich śmierci. Mogę nawet powiedzieć, że to ja ich zabiłem… Staczałem się coraz bardziej… - mówi Wiesiek.
Narkotykowy nałóg trwał 20 lat.
- Jesienią 1999 roku w Kołobrzegu spotkałem księdza, „śmiesznego małego człowieczka” – jak o nim wtedy myślałem. Był to ks. Wacław Grądalski. On powiedział mi o wspólnotach Cenacolo, o Medjugorie i o możliwości wyjścia z nałogu. Nie uwierzyłem w ani jedno jego słowo… Jednak on z moją mamą sprawił, że przymuszony groźbą wyrzucenia z domu, wyjechałem wkońcu do Medjugorie – opowiada Wiesiek.
Syn marnotrawny
Wiesław Jindraczek spisał swoje świadectwo. Wydało je "Małe Wydawnictwo" z Krakowa
ks. Witold Lesner/GN
Pieniądze, które dostał na podróż przeznaczył na narkotyki, alkohol, papierosy. Błąkał się po ulicach i szukał okazji, by wrócić, ale nie miał jak. – Pewnego dnia spotkałem o. Slavko Barbarica. Zawiązałem z nim układ. Uśmiechnął się wtedy bardzo zagadkowo. Tego dnia musiałem iść na nabożeństwo do kościoła. W kościele nie byłem już 25 lat. Msza św. była pustym, nieznanym teatrem, a różaniec klepaniem „zdrowasiek”. Przez 2,5 godz. wynudziłem się jak nigdy dotąd – uśmiecha się były narkoman. – W czasie adoracji Najświętszego Sakramentu telepało mnie od głodu narkotykowego, ogarniała mnie bezdenna ciemność i beznadzieja, chciałem umrzeć… Zupełnie nie wiem dlaczego w pewnym momencie powiedziałem: „Boże, jeśli istniejesz, zrób coś! Nie mam już więcej siły.” Szeptem wykrzyczałem to całym sobą. I… zniknęła ciemność, rozpacz i ból. Ogarnął mnie cudowny, błogi spokój. Wszystko ucichło… - wspomina Wiesiek.
Od tego momentu wszystko się zmieniło. Trzeba było jednak jeszcze uporządkować wiele spraw. Przyszedł czas na pierwszą od 25 lat spowiedź. – Było to na ławeczce przy kościele. Wywaliłem z siebie wszystko, nie pominąłem niczego, żadnego plugastwa, którego się dopuściłem. Franciszkanin wysłuchał i… udzielił rozgrzeszenia! W imieniu Boga przebaczył mi wszystko! „Ja odpuszczam tobie grzechy…” – cudownie było to usłyszeć. Poczułem się lekki jak piórko. A potem była moja druga Pierwsza Komunia święta. Tej radości nie potrafię w żaden sposób opowiedzieć – zdradza.
- Pan Bóg mi przebaczył, wyciągnął z piekła, ale wiem, że nie jestem święty. Nie mam aureolki i skrzydełek. Potykam się i upadam, robię błędy… Ale wiem, że jest konfesjonał, a w nim czeka na mnie Bóg ze swoim miłosierdziem! Bóg jest Zbawicielem! Od 13 lat Jezus jest moim najlepszym przyjacielem. Wiem, że jestem kochany. Próbuje tę miłość zrozumieć i nie potrafię. Dlaczego Jezus umarł za moje grzechu na krzyżu? Za takiego jak ja!? Nie wiem. Nie pojmuję miłości Boga, ale jestem Mu za nią wdzięczny. Wiem też, że Jezus chce, abym Jego miłością kochał innych. Staram się to robić każdego dnia – mówi z nieskrywaną radością Wiesiek.
Wiesław Jindraczek od 13 lat mieszka w Miedjugorie, gdzie związany jest ze wspólnotą Cenecolo, która pomaga narkomanom wychodzić z nałogu. Na co dzień pracuje jako zakrystianin w miejscowym kościele i odwiedza wiele miejsc w Polsce dając świadectwo o swoim wyzwoleniu z narkomanii oraz o miłosierdzi Boga, którego doświadczył.