Minęła właśnie kolejna, ósma już, rocznica śmierci Jana Pawła II. Były uroczystości, Msze św. z prośbą o kanonizację, marsze, akademie, no i, oczywiście, telewizyjne programy.
Z tej okazji rozmawiałem z wieloma osobami w naszym regionie pytając o to, kim dla nich był papież Polak. Właściwie cały czas pojawiały się te same słowa podziękowań za to co zrobił, co mówił, to jakim był... no i że "nasz", bo z Polski. Jednak, gdy zapytałem o treści jego przemówień, encyklik, słów skierowanych szczególnie do nas, Polaków w czasie pielgrzymek do ojczyzny to... zwykle było długie "nooo..." lub krótkie "nie pamiętam", "wyleciało mi". Ktoś jednak zapamiętał "Nie lękajcie się", "Niech zstąpi Duch Twój..." czy to, jak opowiadał w Wadowicach o kremówkach i górach. Inni mówili, że papież był zawsze uśmiechnięty, że pięknie mówił, że widziałam/-łem go będąc na pielgrzymce w Rzymie.
Po niemal 27 latach pontyfikatu Jana Pawła II pozostało... niewiele. Jakieś "wrażenie ogólne" lub, biorąc nazewnictwo ze skoków narciarskich "nota za styl".
Gdy do tego dołożę, że 13 kwietnia w Częstochowie odsłonięta zostanie najwyższa na świecie statua papieża (13,8 m), wykonana zresztą w Nowej Soli, to rodzą się we mnie wątpliwości. Po co nam kanonizacja Jana Pawła II? Żeby było miło? Żebyśmy mieli świadomość, że jako Polacy, albo konkretnie "ja" uhonorowałem go należycie?
A gdzie podziało się jego nauczanie? Przecież gdy mówił "Nie lękajcie się", powiedział zaraz potem "otwórzcie drzwi Chrystusowi". A gdy w Warszawie prosił o zstąpienie Ducha, dodał "niech odnowi oblicze ziemi, tej ziemi"! Czy tylko zależało mu na upadku komunizmu? A może też na odnowie duchowej? Były dni, gdy się uśmiechał - i to wciąż pokazują media - były jednak też dni gdy głośno upominał, a wręcz krzyczał. Tak było chociażby w Koszalinie, gdy mówił "Brońmy życia ludzkiego od poczęcia, aż do naturalnej śmierci. To życie jest darem Boga! To życie jest święte!" A jego wykład o Dekalogu? Albo, gdy podczas spotkania z parlamentarzystami prosił o ducha służby dla dobra Polski, lub do kapłanów o świętość życia... Gdzie się to podziało?
Czy naprawdę potrzebny nam kolejny pomnik, kolejne kwiaty pod już istniejącym pomnikiem, gdy nie ma obok tego słów i chęci naśladowania "naszego" papieża? No właśnie, "naszego"... Czy on naprawdę JEST nasz, czy tylko BYŁ nasz?
A może... - że tak zaproponuję nieśmiało - warto sięgnąć na półkę po którąś z książek-pamiątek z jakiejkolwiek (obojętnie jakiej) pielgrzymki do Polski i poczytać to, co chciał mi powiedzieć? Może przeczytać którąś z jego encyklik, adhortacji, listów. Może w ten sposób jeszcze raz do mnie przemówi, może jeszcze raz coś we mnie drgnie i się obudzi. I wtedy zamiast "noty za styl" docenię bł. Jana Pawła II za dalekosiężność jego myśli w kierowaniu Kościołem i moim osobistym losem. I "nie lękajcie się" poskutkuje tym, że sam zaryzykuję, by skoczyć. Skoczyć w nieznaną przyszłość, którą, jak tego chciał "nasz" Papież, z zawierzeniem oddałem Chrystusowi.