Z Danielem Sadowskim, wolontariuszem w hospicjum, rozmawia Krzysztof Król
Krzysztof Król: Od kiedy jesteś wolontariuszem w Hospicjum im Lady Ryder of Warsaw w Zielonej Górze?
Daniel Sadowski: Od 2 lat. Pomagam starszym chorym nieuleczalnie osobom. Wolontariat pozwala mi głębiej patrzeć mi na drugiego człowieka. Lubię pomagać bezinteresownie i nieść tę pomoc innym ludziom. Często słyszę od rodziny pacjentów: „Jak dobrze, że są tacy ludzie!” – dobre słowo, to najlepsza zapłata dla mnie.
Co Ci daje to doświadczenie?
Daję mi siłę do życia. Tu także odkrywam bogactwo drugiego człowieka, a także to, że życie ludzkie jest bardzo kruche i trzeba je jak najlepiej przeżyć. Ludzie umierający wielokrotnie uczą mnie wiary w Boga, spokoju i cierpliwości. Przy tych pacjentach uczę się też pokory i miłości do drugiego człowieka. Zawsze staram się odnajdować Chrystusa w tych ludziach umęczonych chorobą. Myślę, że te osoby są bardzo podobne do Jezusa. Jestem przekonany, że Bóg jest cały czas z nimi i dźwiga ich na swoich barkach. Jestem Panu Bogu wdzięczny za to doświadczenie bycia wolontariuszem w hospicjum.
A jakbyś zachęcił innych do wolontariatu w hospicjum?
Jesteście potrzebni chorym. Oni na Was czekają. Zwykła rozmowa, potrzymanie za rękę, nakarmienie czy nawet modlitwa dla nas to tak niewiele, a dla nich to ogromny prezent. Proszę też Was o modlitwę za ludzi cierpiących za ich rodziny za nas wolontariuszy, personel medyczny , psychologa oraz duszpasterza.